sobota, 23 września 2017

|8|

*poniedziałek 5;50*
Nie mogłam spać. Sięgnęłam po telefon i sprawdziłam portale społecznościowe. Moi dawni znajomi nie utrzymywali już ze mną kontaktu od dłuższego czasu, więc nie miałam praktycznie dużo powiadomień. Nie dodawałam dużo swoich zdjęć na instagrama czy coś. Ostatnio coraz częściej. Nie wiem dlaczego zaczęłam przeglądać profile Harrego. Znalazłam mega urocze zdjęcie. Polajkowałam wszystkie jego zdjęcia. Chwilę później przyszła do mnie wiadomość.
Harr: chyba mam stalkerke
Ja: twoje niedoczekanie
Harr: ubierz jakis worek na siebie dzis, wygladasz w nich uroczo
Ja: moze(:
Harr: dlaczego usmiech nienawisci????
Ja: bo cie nie lubie ok
Harr: nawet troszeczke no ksiezniczko nie badz taka
Ja: no przeciez love u harry
Harr: love u 2 bby
Odłożyłam telefon na szafkę obok łóżka i ciężko westchnęłam. W ten sposób zmarnowałam godzinę swojego życia i musiałam wstać, żeby zdążyć do szkoły. Spojrzałam na swoją szafę. Jeszcze pół roku temu świeciła pustkami, a teraz była praktycznie wypełniona po brzegi. Trudno było mi coś z tego wybierać, wszystko mi się mega podobało. Wyszukałam sobie to. Przeczesałam włosy i zostawiłam je rozpuszczone. Pomalowałam się tak jak zwykle. Stwierdziłam, że zobaczę co u Elle. Cicho przeszłam do jej pokoju. Bez pukania, jak zazwyczaj, weszłam, a moim oczom ukazał się śpiący Ryan i ubierająca się blondynka. Przyłożyła palec do i ust i pokazała mi, że mam być cicho. Jej rodzice niezbyt popierali związek ich córki. Po cichu wyszłam i zeszłam na dół uprzednio biorąc z mojego pokoju plecak. Wypiłam szklankę wody, bo nie miałam ochoty na nic ciepłego. Zjadłam banana i byłam gotowa do wyjścia. Ubrałam conversy, kurtkę i szal. Sprawdziłam jeszcze czy mam słuchawki i wyszłam. Największym zdziwieniem było to, że Harry czekał na mnie. Przeglądał swój telefon. Powoli przeniósł wzrok na mnie i lekko się uśmiechnął.
-Co ty tutaj robisz? - spytałam wymachując rękoma.
-Dlaczego ty zawsze marudzisz? Boże Josie wyluzuj trochę - potrząsnął mną trzymając za ramiona. Kąciki moich ust uniosły się lekko w górę. Harry patrzył mi prosto w oczy, a chwilę później jego usta napierały na moje.
-Harry... Nie teraz - praktycznie wymruczałam w jego wargi. Odsunął się na kilka kroków i oblizał usta.
-Możemy iść - powiedział i po prostu poszedł przed siebie. Co właśnie się stało? Dorównałam mu kroku i tak dotarliśmy do szkoły. Po drodze zdążyliśmy się podroczyć. Na wejściu szkoły przywitał nas Liam wraz z Lily. Harry przywitał się z chłopakiem przyjacielskim przytulasem, podobnie jak ja z Lily.
-Podwójna randeczka dzisiaj? - Liam poruszał zabawnie brwiami i śmiał się pod nosem.
-Nie jesteśmy razem - wyjaśniłam szybko lekko się jąkając. Harry spojrzał na mnie wzrokiem "bitch wtf".
-Jeszcze - dodał dosłownie sekundę później i mrugnął do mnie, na co tylko przewróciłam swoimi oczami. Wywołało to niezbyt subtelny śmiech u zakochanych.
-Jak to w ogóle się stało, że wy się zadajecie ze sobą? - Liam rzucił obejmując w tym samym momencie swoją dziewczynę ramieniem. Lily przytrzymała ją swoją i zaczęła lekko gładzić, patrzyła na niego jak na jakieś dzieło sztuki. Hashtag relationship goals.
-Harry się do mnie doczepił, bo jest idiotą, ale poza tym jakoś idzie go znieść - skrzyżowałam rękę na klatce piersiowej i lekko uniosłam kąciki ust.
-Tak naprawdę to Josie szaleje za mną i ma dzikie fantazje z moim udziałem - głupkowato się śmiał, a ja dosyć mocno uderzyłam go z łokcia w bok. Lily z Liamem przysłuchiwali się naszej głupocie i zaczęli się śmiać. Też bym się zaczęła śmiać. Chwilę później pożegnaliśmy się i weszliśmy razem z Harrym do budynku szkoły. Praktycznie szedł ciągnąc mnie za sobą, trzymając za nadgarstek.
-Harry, debilu, puść mnie i powiedz gdzie idziemy - marudziłam idąc za nim, wiem, że doprowadzało go to do szału. Przemierzaliśmy duży korytarz, aż nie dotarliśmy do mniej zaludnionego miejsca.
-Styles co ty... - nie było dane mi skończyć, pocałował mnie.
-Jesteś... taka... urocza - mówił składając pocałunki wzdłuż mojej szyi.
-Harry jesteśmy w szkole - odepchnęłam go, desperacko rozglądając się po szkolnym korytarzu.
-Przyjdź dzisiaj do mnie Jo - od kiedy on mówi na mnie Jo? Zazwyczaj Niall tak na mnie mówi i tylko on. Westchnęłam ciężko, kiedy wreszcie odsunął się ode mnie.
-Okej - odparłam i wyszukałam w tłumie zgromadzonych blond czuprynę mojego przyjaciela. Bez jakiegokolwiek słowa odeszłam od Stylesa.
-Joł Jo - przybiłam piątkę Niallerowi po czym lekko go przytuliłam.
-On cały czas mnie całuje i to bez żadnej zapowiedzi ani nic i wiesz co jest najgorsze Niall, że chyba zaczyna mi się to podobać iiii dzisiaj do niego idę - wyżaliłam się blondaskowi, na co on się zaśmiał. Dzięki za wsparcie Horan.
-No to się wjebałaś maleńka - zmierzwił moje włosy, a jego głos aż przesiąkał rozbawieniem.
-Zawsze wiesz jak mi pomóc Horan, dzięki - wykrzywiłam usta w fałszywym uśmieszku. Niall znowu zaśmiał mi się w twarz i sobie poszedł. Otworzyłam, aż usta ze zdziwienia, byłam trochę zła, ale kiedy zobaczyłam go z Rey od razu mi przeszło. Jednak oni są relationship goals. Zrezygnowana, poszłam na lekcje.
*15;00*
Skończyłam zajęcia i tak jak zwykle poszłam do domu. Jednak w wyjściu ktoś złapał mnie za ramię. Gwałtownie się odwróciłam i oczywiście stał tam nie kto inny jak Harry Styles.
-Och to ty - westchnęłam, a on się uśmiechnął.
-Wiem, że pewnie liczyłaś na Kita Haringtona - uśmiechnęłam się mimowolnie. Jezu jakby Kit tutaj był i trzymał mnie za ramię chyba bym zeszła na zawał.
-Logiczne, czy ty widziałeś jego mięśnie - udawałam, że mi gorąco na samą myśl o nich. Styles znowu się zaśmiał, a ja w tłumie wychodzących ludzi dostrzegłam Joe. Coś we mnie chciało znowu z nim rozmawiać. Wpatrywałam się w niego przez chwilę, dopóki Harry nie chwycił mnie za rękę.
-Josie, halo ja jestem tutaj - przesunął mój podbródek w swoją stronę.
-Mówiłeś coś? - rozkojarzona spojrzałam w jego tęczówki.
-Tak, że przebierz się zanim do mnie przyjdziesz, bo mam ciepło w domu - zaśmiał się cicho, nie spuszczając wzroku z mojej twarzy. Jego oczy powędrowały na wysokość moich ust, ale na szczęście się na nich nie znalazły. Ruszyłam przed siebie zostawiając zmieszanego Harrego za sobą. Od czasu naszego pocałunku, który swoją drogą mi się podobał, trzymam go trochę na dystans.
-Josie możemy pogadać? - za moimi plecami rozbrzmiał cichy, dosyć szorstki głos i już wiedziałam do kogo on należy.
-Joe co ty chcesz, jeżeli znowu mnie pocałować to sorki nie ma takiej opcji - odwróciłam się w stronę bruneta.
-Ja chciałem przeprosić za to co ci zrobiłem i powiedzieć, że chcę spróbować jeszcze raz - nie wiedziałam co powiedzieć, nie wiem czy teraz tego chcę.
-Joe, ja... - zająknęłam się i nadal nie miałam pojęcia co mu na to odpowiedzieć. Jego spojrzenie jakby przeszywało mnie od środka. -Nie mogę, przepraszam.
-Rozumiem... To ja przepraszam, już pójdę - powiedział zrezygnowany, a ja stałam i patrzyłam na jego plecy jak odchodzi. MIAŁAM OKAZJĘ, KTÓRĄ ZMARNOWAŁAM. Coś musiało mnie skłonić do tego, że mu odmówiłam. Pytanie tylko co, lub kto.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Znowu długo pisałam.

poniedziałek, 18 września 2017

|7|

Siedziałam na podłodze, a on na łóżku.
-Nie możesz - wycedził w końcu.
-Nie potrzebuje tego zakładu - co ja mówię. - albo jednak nie nie wycofuję się, tylko Harry boję się innej rzeczy.
-Jakiej? - spytał lekko się chwiejąc od nadmiaru alkoholu.
-Że zakocham się w kimś innym - odparłam zgodnie z prawdą.
-Pocałuj mnie - powiedział. Zaczęłam się głośno śmiać.
-Nie, jesteś pijany - odparłam.
-Ty też i co - fakt. Nie, nie zrobimy tego po pijaku nie nie.
-Jak chcesz mnie pocałować zrobimy to jutro i tak niedługo będziemy musieli to robić. Wiesz zapytasz mnie teatralnie w szkole o chodzenie. - odparłam klaszcząc w dłonie. Ściągnęłam workowaty sweter który teraz tylko mi wadził. Zostałam w samej bluzce, którą miałam pod spodem no i spodniach.
-Muszę się zbierać - powiedział jakby speszony. Zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu i przygryzł wargę. Odprowadziłam go do drzwi.
-Dzięki za miło spędzony czas i do zobaczenia jutro, poczekać za tobą pójdziemy razem? - wszystko powiedział na jednym wdechu.
-Nie ma sprawy, możemy - uśmiechnęłam się lekko. Chwilę później Harry już zniknął, a ja nie pamiętałam reszty tego wieczoru.
--------------------------------------
Obudziłam się rano z okropnym bólem głowy. Nie pamiętam połowy wieczoru. Ospale wstałam i jak zwykle podeszłam do szafy. Jednak moją uwagę przyciągnęło okno. W domu po drugiej stronie, na parapecie siedział Harry. Dawno tego nie robił, zresztą ja też nie. Szybko wróciłam do szafy. Nie wiem dlaczego, ale chcę wyglądać dzisiaj inaczej niż zwykle. Wybrałam to po konsultacji z moją stylistką, czyli Elle. Powiedziała mi, że będę w tym super wyglądać. Na nogi założyłam rajstopy. Jako buty założyłam swoje superstary. Założyłam kutrkę i szal. Nie miałam ochoty robić sobie makijażu, więc odpuściłam, a włosy jedynie przeczesałam. Nie miałam ochoty na śniadanie w domu, więc zabrałam kanapki ze stołu i wrzuciłam gdzieś do plecaka. Kiedy wyszłam z domu Harry już tam czekał.
-Hej - przywitał się. Kiwnęłam głową.
-Boli mnie głowa i nie pamiętam połowy rzeczy - oznajmiłam wkładając ręce do kieszeni.
-Nic ciekawego cię nie ominęło, oprócz tego, że chciałaś się wycofać z zakładu - zaśmiał się krótko.
-Ale ostatecznie tego nie zrobiłam? - dopytywałam. Chłopak tylko pokręcił głową. Odetchnęłam z ulgą nie wiem co mi wtedy przyszło do głowy. Rozmawialiśmy całą drogę do szkoły, dogryzając sobie nawzajem. Od razu na wejściu zobaczyłam Nialla, który chyba był zszokowany moją osobą towarzyszącą. Przytuliłam mocno blondyna.
-Fajnie się bawisz - krzyknął nad moim uchem.
-Jezu debilu nie krzycz, głowa mi zaraz odpadnie - rozmasowałam skronie. Niall tylko się zaśmiał.
-Z kim się wczoraj najebałaś? - spytał zabawnie poruszając brwiami. Skinęłam lekko głową na chłopaka za mną. Niall prawie się opluł od śmiechu.
-To nie śmieszne - udałam obrażoną. Kiedy ten nadal nie mógł przestać, kopnęłam go i wyminęłam, wywracając oczami. Próbując dostać się do mojej szafki, ktoś złapał mnie mocno za ramię.
-Niall, to nie... Ah to ty - odwróciłam się i zobaczyłam Joe. Patrzył prosto w moje oczy. Nie zważając na niego uwagi. Dotarłam do swojej szafki. Chwilę później silna ręka zamknęła mi ją przed nosem.
-Co ty robisz? - spytałam wyraźnie zirytowana. Nie miałam wyboru i obróciłam się twarzą do niego.
-Coś co powinienem zrobić już dawno - pocałował mnie. Odpychałam go z całej siły. To było przegięcie. Co on sobie wyobraża?! Kiedy udało mi się od niego jakoś odsunąć, uderzyłam go w twarz z całej siły.
-Jesteś nienormalny - powiedziałam głośniej niż zwykle, starając się nie robić z tego jeszcze większej sceny. Obok mnie pojawił się Niall, a za nim Harry. Wytrzeszczyłam lekko oczy na tego drugiego.
-Stary lepiej stąd idź, zachowujesz się jak jebany dzieciak - Niall poklepał go po ramieniu i odszedł gdzieś z nim. Harry został przy mnie.
-Nie chciałam tego - nie patrzył na mnie. -Harry, spójrz na mnie - czemu rozmawiamy jak para? Jego oczy jakby automatycznie znalazły moje. Były ładne, zielone, rzadko spotykane. Powoli i niepewnie położyłam dłoń na jego policzku. Chłopak był wyraźnie zdziwiony moją reakcją.
-Przestań, przecież wiesz, że tego chciałaś - odparł jakby zdenerwowany, a ja szybko wzięłam rękę. Zrobiło się niezręcznie. Uśmiechnęłam się, lub przynajmniej spróbowałam i odeszłam. Zrobiło mi się trochę przykro, bo zaczynałam go lubić, ale cóż chyba znowu wracamy do fazy "Styles", a nie "Harry". Ruszyłam do sali od fizyki i usiadłam na swoim miejscu. Nie miałam ochoty na rozmawianie z kimkolwiek, nawet Niallem. Chciał się przysiąść, ale go spławiłam. Chciałam chociaż chwilę pobyć sama. Styles siedział w rzędzie obok, idealnie na skos mnie. Ugh. Patrzył się. Odwróciłam wzrok w drugą stronę. Za miesiąc 18 lutego. Dzień zniknięcia moich rodziców. Nadal kiedy o tym myślę jest mi niewyobrażalnie smutno. Patrzyłam pustym wzrokiem w tablicę. Nie rozumiałam dlaczego zniknęli. Dlaczego sprawili mi tyle bólu. Mogłam siebie nazwać egoistką, myśląc w taki sposób, ale chciałam mojego szczęścia, a wtedy oni nim byli. Oczy, stawały się mokre więc stwierdziłam, że najwyższy czas przestać myśleć o nich. Lekcja mijała i na szczęście nauczyciel zapomniał o moim istnieniu, bo za chuja nie wiedziałam co jest na tablicy. W końcu zabrzmiał dzwonek i nie śpiesząc się spakowałam swoje rzeczy do plecaka. Również wolnym tempem wyszłam z klasy. Tak jak zwykle zaniosłam niepotrzebne rzeczy do szafki. Niall podchodził do mnie cały dzień próbując rozmawiać, ale nie miałam na to ochoty. Wróciłam do domu po tych paru godzinach.
-Jestem! - jak w zwyczaju krzyknęłam. Było czuć przygotowane spaghetti, ale na takie jedzenie też nie miałam ochoty. Po prostu poszłam na górę. Ściągnęłam tam szal i kurtkę. Rzuciłam się na łóżko. Po chwili mój telefon zawibrował. Niezbyt chętnie wyciągnęłam go z przedniej kieszeni. Miałam najlepszy ekran odblokowywania i tapetę ever. Spojrzałam na wiadomość.
Harr: jestes zla???
Ja: nie skad ten pomysl?
Oczywiście, że tak ile on ma lat?
Harr: wyjdz na parapet
Ja: po co
Harr: po prostu wyjdz, prosze
Nie wiem czemu go posłuchałam. Spojrzałam przez okno i widziałam jak już tam siedzi z telefonem w ręku. Jeszcze chwilę się zawahałam zanim otworzyłam je. Bez problemu usiadłam n parapecie. Było zimno na dworze. Otuliłam się rękoma, jakby to mi miało pomóc.
-Konkretny powód tego, że musiałam się ruszyć? - spytałam, wywracając oczami. Nie musiałam krzyczeć, bo nasze domy były blisko siebie.
-Wyjdziemy na spacer czy cokolwiek, nudzę się - powiedział bawiąc się telefonem w ręce.
-Masz tylu znajomych, zaproś Ashley, w końcu to ją chcesz przelecieć - przejechałam dłonią po włosach. Robiły się już długie i miałam ochotę je ściąć, ale znając mnie na pewno bym tego żałowała. Styles się zaśmiał.
-Wolę wyjść z tobą - przetarł rękoma kolana.
-No nie wiem muszę pomyśleć, nie - uśmiechnęłam się i już chciałam wracać do domu.
-Ouch wracamy do nie lubienia się. Jak nie wyjdziesz to przyjdę do ciebie.
-Nikt ci nie otworzy.
-Zobaczymy - wróciłam do domu. Chciałam pogadać z Elle, ale zapomniałam, że jest u niej Ryan. Zeszłam na dół, po coś do picia. Na szczęście w lodówce zawsze mam zapas energetyków. Otworzyłam puszkę i od razu upiłam łyka. Uwielbiam ten smak. Nikogo nie było na dole, bo ciotka siedziała z wujem na górze. Usiadłam na blacie kuchennym i bawiłam się nogami w powietrzu. Było przyjemnie cicho. Do czasu kiedy nie usłyszałam pukania do drzwi. Swawolnie zeszłam z blatu. NIE NIE NIE. Podeszłam do drzwi i je otworzyłam.
-Serio? - uniosłam jedną brew i oparłam się o framugę drzwi.
-Mogę wejść? - stał przed wejściem w krótkim rękawku, jeansach i sztybletach.
-Nie? - zamykałam już drzwi, kiedy on je przytrzymał. Pociągnął mnie za drugą rękę i chcąc nie chcąc musiałam wyjść. Dobrze, że miałam założone buty. Było jakieś 2 stopnie Celsjusza.
-Harry nie wiem co ty robisz i po co, ale jest zimno, jakieś jebane dwa stopnie celsjusza i jesteś... - kazałam mu się zatrzymać przez moje marudzenie. Stał i patrzył na mnie, nawet nie dał mi skończyć
-Och, zamknij się - chwycił moją twarz w dłonie i mocno przywarł swoimi ustami do moich. TO CHYBA JAKIEŚ NIEPOROZUMIENIE. Albo byłam głupia albo nie wiem co mną kierowało, ale oddałam pocałunek. Zarzuciłam ręce na kark chłopaka. Najpierw całowaliśmy się delikatnie, bez języka, ale w chwili kiedy Harry poprosił o dostęp pocałunek stał się namiętny. Wplotłam ręce we włosy chłopaka i lekko je ciągnęłam. Jego usta były takie miękkie. Nie wiem czy podobało mi się przez to, że dawno się nie całowałam, czy przez to, że on był w tym naprawdę dobry. Oderwałam się od niego przez co definitywnie się zmieszał. Popatrzyłam na jego usta, napuchnięte i różowe, włosy miał jeszcze bardziej zmierzwione niż zwykle. Policzki miał zarumienione, nie wiem czy od zimna czy od tego co się właśnie wydarzyło. Nie zważając na to, że to Harry podobało mi się, cholernie. Tak, że chciałam więcej. Czuć jego usta na swoich, zatracić się w tym. Po prostu go poczuć. Zapomniałam o tym jak zimno mi było, bo w jednym krótkim momencie naszego pocałunku zrobiło mi się niesamowicie gorąco. Patrzyłam na Harrego i tak bardzo chciałam jego ust. Nie myśląc ani sekundy dłużej wpiłam się w jego usta. Uśmiechał się. Znowu zatraciłam się w jego idealnych ustach. Nie prosząc o dostęp zajęłam się jego językiem. Szybko do mnie dołączył. Jego ręce błądziły po moich plecach. Duże zimne ręce wywoływały u mnie okropne dreszcze, które były niesamowicie przyjemne. Moje dłonie mocno trzymały jego twarz. Znowu oderwałam się od niego. Boże Josie to Harry. Nie obchodziło mnie to w tamtym momencie. Tamta chwila mogła być moją wiecznością.
Harry dlaczego mieszasz mi tak w głowie?
-------------------------------------------------------------------------------------------------
buzi buzi kiss kiss haahahha

piątek, 15 września 2017

|6|

Dzisiaj drugi dzień mojego "związku" ze Stylesem. Ciężko mówić mu po imieniu. Obudziłam się rano, później niż zwykle. Na stoliku obok łóżka stała ciepła herbata i bułka z serem i pomidorem, którą szybko zjadłam. Nie miałam nawet odruchu wymiotnego. Jest dobrze. Wstałam i od razu ruszyłam do łazienki przy okazji zabierając ubrania. Stara Jo wraca, jeśli chodzi o ubrania oczywiście. Nie miałam dzisiaj dużo czasu więc nałożyłam lekki makijaż i przeczesałam lekko włosy, zostawiłam je rozpuszczone. Spojrzałam na godzinę w telefonie. Za 10 minut powinnam być w szkole. Szybko zabrałam plecak i wyszłam z domu jak poparzona. W wejściu minęłam się z Elle, która jest teraz chora i skubana nie musi chodzić do szkoły. Zdążyłam, ale prawie się spóźniłam w korytarzy widziałam już Stylesa, Horana, zakochaną parkę tfu i jeszcze kilka osób z naszej grupy. Od razu przywitałam się z Niallem. O ile można to nazwać przywitaniem, wskoczyłam mu na plecy.
-Japierdole Josie - krzyknął trzymając mnie na swoich plecach.
-Wyrażaj się - zdzieliłam go w głowę i ostatecznie z niego zeszłam. Oboje się zaśmialiśmy. Momentalnie za mną pojawił się Styles. Westchnęłam głośno.
-Hej - uśmiechnął się do mnie. Skinęłam głową w celu pokazania mu tego, że nie będziemy tutaj rozmawiać. Odeszliśmy parę kroków.
-Teraz powinnaś mnie przytulić czy coś - zaśmiał się, a ja skarciłam go wzrokiem.
-Wybiorę opcję czy coś - uśmiechnęłam się fałszywie. Brunet przeskanował mnie wzrokiem.
-Znowu wracamy do ubierania worków - pokręcił głową i chwycił mnie w talii. Chcąc nie chcąc położyłam swoje ręce na jego torsie. Styles lekko mnie przytulił.
-Mam lekcję, narka - powiedziałam i będąc już tyłem do niego pokazałam mu znak pokoju. Lekceważąco, pięknie.
-Mamy razem lekcje - krzyknął zza mnie. Nadal szłam, chociaż w myślach uderzyłam się z dłoni w głowę. Wparowałam do klasy od chemii równo z dzwonkiem. Zajęłam swoje miejsce prawie na tyle klasy. Siedziałam sama, dopóki pewna osoba nie postanowiła się przysiąść.
-Hej - nie miałam ochoty go oglądać, a tym bardziej siedzieć tak blisko niego.
-Zgubiłeś swoją nową dziewczynę? A w sumie nie taką nową - powiedziałam drwiąco.
-Boże Jo nie rób scen - usiadł w końcu. -Chciałem pogadać, masz dzisiaj czas?
-Nie, wychodzę z Harrym, po treningu - uśmiechnęłam się mimowolnie i zajęłam się swoimi notatkami.
-Coś jest między wami? - spytał po chwili.
-Jakby cię to obchodziło - wyminęłam pytanie.
-Obchodzi, ty mnie obchodzisz i dałbym sobie rękę uciąć, że jeszcze kilka dni temu mogłabyś wydrapać mu oczy - nadal mogłabym, ale to nieważne, prychnęłam. Joe próbował chwycić moją dłoń, lecz szybko ją zabrałam. Kilka ławek przede mną, po drugiej stronie siedział Styles z Niallem. Co do chuja? Nasze spojrzenia się spotkały i mogę przysiąc, że brunet puścił mi oczko. Słyszał wszystko. Lekcja przebiegła okropnie, a to, że musiałam siedzieć z Joe wcale nie pomagało. Wychodząc z klasy poczułam dużą, zimną rękę na swoim nadgarstku.
-Zapraszasz mnie na randkę, rozmawiając z Joe? - uśmiechnął się. Jezu ale on się szczerzy cały czas.
-Najwidoczniej - podniosłam palec wskazujący ostrzegawczo - i to nie jest randka.
-Tak, tak oczywiście - posłałam mu karcące spojrzenie, a on uniósł ręce w geście obronnym. Uśmiechnęłam się, nawet nie fałszywie. Może jednak jest chociaż trochę zabawny. Reszta lekcji nie była najgorsza, jakoś przeżyłam. Teraz musiałam iść na ten przeklęty trening. Skierowałam się na dosyć dużą salę gimnastyczną. Chłopacy już tam byli w tłumie zobaczyłam Stylesa i Joe. Popatrzyłam na trybuny. Siedziała już na nich ukochana mojego byłego. Usiadłam jak najdalej od niej, co mój "chłopak" zauważył i lekko się zaśmiał. Podszedł szybko do mnie zanim przyszedł trener.
-Bądź po mnie o 18 - powiedziałam z uśmiechem. Ugh jak ja nienawidzę tego udawania.
-Ok. Teraz dasz mi buziaka na szczęście? - westchnęłam, ale wstałam, położyłam jedną rękę na jego ramieniu i złożyłam krótki pocałunek na jego policzku, ale w ostatniej chwili on odsunął lekko głowę, tak, że moje usta prawie dotknęły jego. Pokręciłam głową.
-Rozumiem, że jesteś bardzo sfrustrowany seksualnie, ale "lubimy" - tak, zrobiłam cudzysłów w powietrzu. - się dwa dni.
Styles się zaśmiał.
-Dzięki za buziaka Josie - przybliżył swoją twarz do mojego ucha. - Jak wszystko pójdzie dobrze to już niedługo będę całował Ash
-Jesteś obrzydliwy - wykrzywiłam twarz w dziwny grymas.
-Jesteś urocza - znowu się uśmiechnął. W końcu przyszedł ich trener za co naprawdę dziękowałam Bogu. Ash nie była zbyt zainteresowana 22 chłopakami biegającymi za piłką, zresztą ja też. Ale ona bardziej to okazywała, nawet nie raczyła spojrzeć na Joe, który sobie nieźle radził. Wyglądał dobrze, nawet okropnie spocony. Tak on na pewno był jednym z najprzystojniejszych chłopaków jakich znałam. Jednak nie patrzyłam na niego długo, moją uwagę przykuła burza loków Stylesa. Tak, niestety on też był przystojny, nawet nie wiem czy nie bardziej niż Joe. Różnili się od siebie, byli totalnie inni. Temperamentem, charakterem i wyglądem, nawet podejściem do świata i do ludzi. Styles był przygodowy, ciekawski i definitywnie zmienny, Joe był tego totalnym przeciwieństwem. Skupiłam całą swoją uwagę na loczku. Był w to dobry. Ugh on nie może mi się podobać. Josie pamiętaj, Joe miał być twoją miłością forever. Nie powiem, że żałuję bycia na tym treningu, bo tak nie jest. Kiedy pod koniec wszyscy ściągnęli swoje koszulki nie wiedziałam gdzie patrzeć. Ashley, w końcu zwróciła uwagę na to co się dzieje. Jezu pustostan. Mój wzrok zatrzymał się na Joe, brakowało mi jego mocnych ramion oplatających mnie kiedy nie mogłam spać. Jednak na dłużej zawiesiłam oko na wytatuowanym torsie i rękach. Styles. Pasowało mu to, cholernie. Dlaczego on nie może być brzydszy? Nawet nie zorientowałam kiedy stał obok mnie.
-Halo Josieeeeeeeeeee - przyłożyłam rękę do jego ust, żeby się w końcu zamknął. Nie spodziewałam się jednak tego, że ją poliże.
-Mówiłam już, że jesteś obrzydliwy? - Uśmiechnął się, a ja wytarłam rękę w spodnie.
-Tak, jakąś godzinę temu i to urocze, że wycierasz moją ślinę w twoje spodnie - wyciągnął rękę, a ja ją chwyciłam przy okazji wywracając oczami. Wyszliśmy z sali i poczekałam za Stylesem, kiedy był w szatni. Ashley patrzyła na mnie jakby miała mnie zabić, więc się uśmiechnęłam. Na szczęście chłopak wyszedł z szatni pierwszy. To chyba pierwszy i jedyny raz kiedy cieszę się na jego widok.
-Idziemy? - spytałam z niewymuszonym uśmiechem. Chłopak przytaknął również się uśmiechając. Położył swoją dłoń na mojej talii. Zapewne jej nie poczuł przez grubą bluzę.
-Podwieźć cię? - spytał kiedy zatrzymał się przy swoim aucie.
-Ta, możesz - odpowiedziałam lekko opierając się o drzwi samochodu.
-To wsiadaj - zrobiłam jak powiedział. Usiadłam się wygodnie, kładąc plecak pomiędzy nogami.
-Co dzisiaj będziemy robić? - spytałam studiując profil jego twarzy. Kąciki jego ust powędrowały ku górze pokazując dołeczki.
-No ty coś wymyśl, w końcu ty zaproponowałaś tą randkę - odparł, wiem jaką czerpie z tego satysfakcję. Zwyrol.
-Przyjdziesz po mnie, pójdziemy do sklepu, kupimy jedzenie i w ogóle, pójdziemy do mnie i coś obejrzymy, co ty na to? - odwróciłam się całym ciałem w jego stronę i wpatrywałam się w jego żuchwę. Przez moment chciałam ją dotknąć, ale szybko odgoniłam tę chęć.
-Idealnie, będę po ciebie o 18, do zobaczenia - powiedział i wysadził mnie pod domem. W wejściu zdjęłam buty, nawet nie zauważając Elle.
-Czy ty wysiadłaś z auta Harrego? - stała oparta o ścianę z rękami założonymi na piersi.
-Yyyy... tak? - odpowiedziałam chcąc jak najszybciej pójść do pokoju.
-OMÓJBOŻE czekaj - szła za mną po schodach, aż do mojego pokoju.
-Elle słuchaj mam godzinę na ogarnięcie się i chcę wyglądać dosyć ładnie więc - powiedziałam, a ona tylko weszła, zamknęła drzwi i rozsiadła się na łóżku. Westchnęłam i otworzyłam szafę. Pokazałam się jej w chyba 5 różnych zestawach, a ona oczywiście wyszukała coś sama.
-Ubierz to, nie krępuj się - nie miałam czasu się z nią kłócić i przebrałam się w przyszykowane przez nią ciuchy. Jak ona to robi, zawsze jak mi pomoże to wyglądam dobrze. Nie powiem, że byłam na nią o to zła.
-Wiesz, jesteś moją najlepszą przyjaciółką, zaraz po Niallu, on jest moją siostrzyczką - zaśmiałam się, to samo zrobiła Elle i mnie przytuliła - Ogarnę się do końca - pomachałam lekko.
Weszłam do łazienki nie poprawiałam makijażu nie muszę być dla niego ładna, wystarczy dla siebie, Włosy związałam w coś co przypominało chociaż w pewnym stopniu koka. Powoli dochodziła 18. Zeszłam na dół i ubrałam swoje czarne old skoole. Na siebie zarzuciłam gruby czarny płaszcz i tego samego koloru szal. Równo o 18 Styles stał pod drzwiami.
-Możemy jechać? - spytał, a ja tylko przytaknęłam. Usiadłam wygodnie na miejscu pasażera.
-Jaki film oglądamy?  - spytał
-Nie wiem, nie myślałam o tym jeszcze, horror, no chyba że wolisz jakieś urocze - dźwięk rzygania - romansidło - parsknęłam.
-Horror brzmi nieźle - odwrócił głowę w moją stronę i się uśmiechnął. Ma ładny uśmiech. Josie nie pomyślałaś o tym. Chwilę później byliśmy już w sklepie. Chłopak chwycił wózek i wrzucaliśmy do niego wszystko na co mieliśmy ochotę. Znalazła się nawet butelka wódki. Byliśmy pełnoletni więc nie było problemu. Wróciliśmy do mnie. Jak zawsze zdjęłam buty, kurtkę i szal. Styles również zdjął buty i kurtkę.
-Jestem w domu! - krzyknęłam z dołu. Zazwyczaj miałam w zwyczaju informować resztę tak jak teraz. Na górze schodów stała Elle.
-Dob... Hej Harry - Przejechałam dłonią po twarzy.
-Nie lubisz mnie, nie musisz się witać - powiedział i ruszył za mną po schodach. Wymijając Elle posłałam jej zabójcze spojrzenie. Weszliśmy do mojego pokoju.
-Tak, to wygląda jak twój pokój, jeszcze powinien być czarny - zaśmiał się i odstawił dwie ciężkie siatki na podłogę.
-Och, zamknij się - przewróciłam oczami i odwróciłam się, żeby zasłonić okno. Styles leżał na łóżku i patrzył się w sufit.
-Tak czuj się jak w domu, cokolwiek - powiedziałam wyciągając jedzenie z siatek i rzucając nim w chłopaka. Włączyłam laptopa i poszukałam jakiś horror. Położyłam się obok Stylesa w kompletnie ciemnym pokoju, który jedynie oświetlał blask laptopa. Otworzyłam paczkę żelków. Jadłam dosyć dużo. Gdzieś w środku filmu zaczęłam się bać jak cholera. Kurwa, czułam jakby całe moje ciało drżało i moje życie wisi na jednym, krótkim jebanym włosku. Chyba Styles to zauważył. Niezbyt pewnie założył swoją rękę na moje ramię. Mocno zacisnął na nim palce. Nie bolało. Nie wiem dlaczego, ale dziwne przeczucie podpowiadało mi, że to co robię jest złe. W końcu jestem w domu, nikt nas nie widzi nie musimy udawać, ale tego chciałam w tym momencie. Nie myślałam o odzyskaniu Joe. Powoli przybliżałam się do Harrego, aż w końcu położyłam głowę na jego torsie. Chłopak oparł podbródek o moją głowę. To było przyjemne. Nigdy nie robiłam tak z Joe. Nasz związek był bardziej przyjaźnią i mi to odpowiadało, ale brakowało mi takich czułości. Harry był inny. Potrzebował jej, Joe nawet się tego wypierał. Ograniczał się do pocałunków i przytulania, chociaż wolał się pieprzyć. Leżąc na chłopaku strach przeminął, ale zaczęłam kwestionować swoje wybory. Czemu się na to zgodziłam? Co się stanie jak do niego coś poczuje? Nie poczuję. Josie nawet  tym nie myśl, to się nie stanie. Nie skupiałam się w ogóle na filmie. Myślałam. Nawet nie zauważyłam kiedy się skończył.
-Josie, film się skończył - zerwałam się na równe nogi. Zjedliśmy całe jedzenie, nieźle. Ale została jeszcze jedna rzecz. Wyciągnęłam wódkę. Otworzyłam butelkę i bez żadnego popicia wypiłam łyka prosto z butelki. Harry lekko się zaśmiał.
-Daj mi też - powiedział zabierając mi alkohol. Upił dużego łyka. Piliśmy szybko, na zmianę i tak po pół godziny butelka była pusta, a my byliśmy najebani.
-Harry - ledwo wypowiedziałam jego imię śmiejąc się przy tym.
-Pierwszy raz się przy mnie śmiejesz, jezu jakie to urocze - sam się zaśmiał. Wstawałam z podłogi z bardzo dużym trudem. Aż w końcu upadłam, ale nie na twardą podłogę, ale w silne ramiona. Harry trzymał mnie mocno, nawet pod wpływem alkoholu. Uśmiechnęłam się.
-Możesz mnie już postawić bohaterze - zaśmiałam się, klepiąc go po bicepsie pokrytym tatuażami.
-Jak sobie życzysz - stałam już na nogach, chociaż wciąż trzymałam go za ramiona.
-A teraz możemy się trochę poprzytulać, proszę? - czemu ja go o to proszę? Nieważne.
-Tak, oczywiście - rozłożył ręce, a ja mocno przywarłam do niego. Zamknął mnie w swoich objęciach. Było mi przyjemnie.
-Joe nie lubił się przytulać, ewentualnie całować, jedyne co lubił to mnie pieprzyć - bolało mnie to, w jak bardzo przedmiotowy sposób on mnie traktował.
-Przykro mi to słyszeć - zaśmiałam się.
-Nie jest tak, nie lubisz mnie zapomniałeś? Sam taki jesteś, też lubisz pieprzyć laski - odsunął mnie od siebie i spojrzał pytającym wzrokiem.
-Josephine Hazel Hudson lubię cię. Polubiłem w każdym razie.
-Nie chcę tego zakładu, wycofuję się - powiedziałam i znowu usiadłam na podłodze, chwytając swoją głowę w dłonie.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
DŁUGI ROZDZIAŁ!!

|5|

Obudziłam się wcześniej niż zwykle. Stresowałam się tym całym planem. Chciałam wyglądać dzisiaj ładniej niż zwykle. Wiem kto może mi w tym pomóc.
-Elle obudź się w końcu, wiem, że niedawno wróciłaś, ale no kurwa dalej - szarpałam ją za ramię. W końcu otworzyła te swoje ładne oczka.
-O co ci chodzi? Czy ty widzisz która jest godzina? - mruknęła przecierając ręką oczy.
-Tak, pomóż ubrać mi coś ładnego - momentalnie zerwała się z łóżka i przeszłyśmy do mojego pokoju. Gorączkowo przeszukiwała moją szafę. Westchnęła ciężko i chwilę myślała.
-Pożyczę ci coś swojego, chwila - już po niecałych paru minutach wparowała do pokoju z przygotowanymi rzeczami.
-A i załóż do tego rajstopy - wyszła i puściła mi oczko. Jak dobrze, że ona zna się na ciuchach. Ubrałam przygotowany zestaw i czarne, dosyć grube rajstopy. Spojrzałam na siebie w lustrze i nawet podobał mi się widok. Muszę zacząć jeść. Moje wszystko wygląda jak jedna wielka kość. Joe nie lubi kości, sam tak kiedyś mówił. Ashley na pewno nie była koścista, a miała ładne kobiece kształty. Nie zawracając już większej uwagi na moją sylwetkę zajęłam się włosami. Zostawiłam je rozpuszczone, ale upewniłam się czy nie ma w nich żadnych kołtunów. Makijaż nadal był taki sam jak zawsze. Odsłoniłam zasłony i pozwoliłam pierwszym promieniom, jeszcze tego zimowego słońca, wedrzeć się do mojego pokoju. Niedługą chwilę później ciotka wołała nas na śniadanie. Przygotowała te pyszne naleśniki. Lubiłam jej jedzenie, chociaż rzadko je jadłam. Dziarskim krokiem zeszłam na dół. Zajęłam swoje stałe już miejsce. Kobieta popatrzyła na mnie dziwnym wzrokiem. Wiem, że nigdy się tak nie ubieram, ale bez przesady. Zjadłam z cztery naleśniki, czyli dużo. Popiłam wszystko herbatą. Wróciłam do pokoju spakować potrzebne rzeczy do szkoły. Zabrałam telefon i słuchawki i pewnym krokiem zeszłam na dół. Ubrałam kurtkę, szal i czarne superstary, ponieważ nie było śniegu. Mogłam spokojnie spacerem udać się do szkoły. Założyłam słuchawki i włączyłam muzykę. To pomaga mi się odprężać. Słuchałam piosenki zespołu The Neighbourhood. Odpłynęłam totalnie i nawet nie zauważyłam kiedy dotarłam do liceum. Wypuściłam głośno powietrze i przeszłam przez drzwi wejściowe. Spotkałam się z paroma spojrzeniami, ale najbardziej irytujące było spojrzenie Joe. Obściskiwał się z Ash przy ścianie korytarza. Mijając ich prychnęłam na tyle głośno, żeby mogli usłyszeć, ale oczywiście żadne z nich nic nie powiedziało. Dostałam się do mojej szafki i zostawiłam w niej niepotrzebne rzeczy.
-Co ty się tak odjebałaś? - nad uchem rozbrzmiał głos Nialla. Odwróciłam się na pięcie, wcześniej zamykając drzwiczki.
-Chcę wyglądać jak dziewczyna, a nie chodzący worek ziemniaków - wywróciłam oczami. Horan mruknął coś do siebie.
-Jakoś przez ostatnie, dużo miesięcy nie przejmowałaś się swoim wyglądem - założył ręce na piersi - Nawet nie wiedziałem, że masz coś takiego jak talia - zaśmiał się.
-Ha ha ha śmieszne - nie miałam ochoty się droczyć.
-W ogóle Jo czy ty coś jesz wyglądasz, jakby zamknęli cię w jakiejś izolatce, bez żarcia - jego twarz pokryła troskliwość.
-Jem, tak, dużo - jąkałam się ale blondyn tylko mnie przytulił. Odwzajemniłam uścisk.
-Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła suko - odsunęłam się lekko od Nialla.
-No ja też nie wiem - oboje się uśmiechnęliśmy. Chwilę później chłopak poszedł do Renee. Stałam przy szafce gapiąc się w telefon. Niedługo potem ktoś stał nad moim ramieniem, nawet nie ktoś, a Styles.
-Wyglądasz inaczej i jesteś naprawdę chuda - wow miło tak zacząć konwersację.
-Dzięki Sty... Harry - chłopak podszedł bliżej i złożył krótki pocałunek na moim policzku. Moje ręce powędrowały na jego klatkę piersiową, próbując go odepchnąć.
-Nie rób scen Josie - szepnął w moje ucho. Opuściłam ręce, aby swobodnie zwisały wokół ciała.
-Razem z Joe mamy treningi w środy.
-Wow jakbym nie wiedziała - skarcił mnie wzrokiem, a ja zajęłam się swoimi paznokciami.
-Daj mi skończyć i patrz na mnie jak do ciebie mówię - cicho warknął, ale zachował uśmiech udając, że rozmawiamy o przyjemnych rzeczach. - masz na niego przyjść, Ashley na pewno też będzie.
-I mam oglądać jak latacie za tą zjebaną piłką, nigdy - prychnęłam i odwróciłam wzrok. Styles chwycił mój podbródek w swoją dużą dłoń. Była chłodna.
-Proszę cię, Josie przyjdź i nie dyskutuj - skinęłam głową i wyswobodziłam się z ręki Stylesa. Jednak chłopak miał inny plan i chwycił moje biodra. Czułam mocniej zaciskające się palce na kościach.
-Harry to boli - wysyczałam z rosnącym uśmiechem na ustach. Trzeba być dobrą aktorką.
-Zjedz coś, wyglądasz okropnie - on również się uśmiechnął ukazując urocze dołeczki w policzkach. Pokusa była silniejsza ode mnie i ukłułam go palcem w twarz, śmiejąc się przy tym cicho. Styles pokręcił głową, ale uśmiech nie schodził z jego twarzy.
-Dorośle Hudson - lekko cmoknął mój policzek, a za nim pojawił się Niall.
-OJEZUALEGOŁĄBECZKI - darł się na cały korytarz, a ja zakryłam jego usta dłonią, żeby zamknąć tą jego wygadaną mordę.
-Idiota - mruknęłam pod nosem, ukrywając mały uśmiech. Moją pierwszą lekcją była matematyka. Nie tylko moją, bo też Nialla, Harrego i Joe. Naprawdę bardzo niechętnie na nią poszłam. Usiadłam na swoim miejscu, obok którego powinien się zjawić Horan. Jednak zamiast tego debila, którego uwielbiam, stanął obok idiota, którego nie trawię. Wpatrywał się we mnie z tym swoim denerwującym uśmieszkiem. Miałam ochotę go udusić. Chwilę później już siedział obok. Wzrokiem szukałam pewnego blondyna, który za tym wszystkim stoi. Siedział sobie bezkarnie z Liamem. Niall, kolejny którego z miłą chęcią bym zabiła.
-Boże przestań się tak denerwować - powiedział brunet, opierając podbródek na prawej ręce.
-Jesteś irytujący, ktoś już ci to mówił? - spytałam sarkastycznie, fałszywie się uśmiechając. Popatrzył na mnie, jakby oddalonym wzrokiem.
-Powinnaś częściej się uśmiechać, ładnie wtedy wyglądasz - wciąż nie odrywał ode mnie wzroku. Lekko się uśmiechnęłam i odgarnęłam włosy za ucho. Właśnie w tamtym momencie rozpoczęła się lekcja matematyki, na której Styles śledził każdy mój ruch, nawet wiercenie się na krześle. Irytujące. DZWONEK, TAK. Spakowałam swoje rzeczy i wyparowałam z klasy jak poparzona. Przesiedziałam jeszcze 5 tak samo denerwujących lekcji i wróciłam w końcu do domu.
-Jestem - krzyknęłam ściągając buty w korytarzu. Zza ściany wyłoniła się ciotka. Patrzyła na mnie osądzającym wzrokiem. Ręką wskazała salon, a dokładniej znajdującą się w nim kanapę. Zajęłam miejsce i czekałam, aż ona zrobi to samo.
-Josephine... - westchnęła, już mi się to nie podoba - musisz jeść, twoi przyjaciele się o ciebie martwią, Elle, Niall - posłała mi pocieszający uśmiech i chwyciła dłoń.
-Oni tak mówili? - zapytałam, przełykając dużą gulę w gardle - Rozmawiałaś z nimi o mnie?
-Tak, byli tutaj parę tygodni temu, może trochę więcej i opowiedzieli mi o wszystkim. Sama chciałam to zobaczyć i teraz to widzę. Josie wyglądasz okropnie i jeżeli nie przestaniesz będziesz wyglądać jeszcze gorzej. Nie rób sobie tego. Jesteś piękną, inteligentną dziewczyną i nie wybaczyłabym sobie jeśli coś by ci się stało. Naprawdę Josie, zależy mi na tym żebyś była szczęśliwa. Josephine Hazel Hudson kocham cię jak swoje własne dziecko - pogładziła mój policzek i przytuliła do siebie. Odwzajemniłam uścisk. W moich oczach zbierały się łzy. Nie Jo, ty nie płaczesz pamiętasz?
-Dziękuję, muszę lecieć - pociągnęłam nosem i szybko wyszłam z domu, zakładając uprzednio buty. Weszłam do domu naprzeciwko nawet nie pukając. Schodami w górę pierwsze drzwi po prawej. Blondyn siedział na łóżku robiąc coś na telefonie. Nawet nie patrząc na niego od razu się przytuliłam.
-Niall jestem taka głupia. Czemu nic mi nie mówiłeś wcześniej? - chwyciłam jego koszulkę.
-Rozmawiałaś z ciocią, jak widzę.
-Jezu wy wszyscy macie rację, czemu ja was nigdy nie słucham. Ona mi powiedziała, że mnie kocha.
-To aż takie dziwne? - odstawił mnie na bok, żebyśmy mogli normalnie usiąść.
-Dziwne, że ktoś mnie kocha tak i tym bardziej ona. Na początku jak się tutaj pojawiłam chciała mi wydłubać oczy - zaśmiałam się po nosem.
-Ja też cię kocham, jak siostrzyczkę - teraz uśmiechnęłam się szerzej.
-Ja ciebie też kocham Niall, jak braciszka - znowu go przytuliłam. - A teraz muszę lecieć widzimy się jutro - pomachałam chłopakowi i wróciłam do siebie.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
WITAM!!11!
Tak była długa przerwa, ale nie mogłam jakoś skończyć tego rozdziału:(
Ale teraz jest mniej więcej okej i od razu zabieram się za kolejny:)

środa, 30 sierpnia 2017

|4|

Była jakoś połowa stycznia, jak nie później. Niedawno mój związek z Joe się zakończył. Zdradził mnie, dla Ashley. Bolało, nadal boli. Chodzę tutaj do szkoły i nawet mi się podoba, nie licząc niektórych nauczycieli. Ruszyłam w kierunku mojej szafki. Ugh czemu ona jest obok Harrego. Nigdy nie miałam szczęścia. Rzuciłam niezbyt przyjazne spojrzenie na Joe i Ash. Jak ich widzę chce mi się rzygać. Bardziej niż jak patrzę na Harrego. Tak nadal go nie lubię, myślę że z wzajemnością. Na każdym kroku ubliżaliśmy sobie i nie zbliżaliśmy się do siebie na bliżej niż metr.
-Hudson - głęboki głos zza szafki rozproszył mnie na tyle, że jedna z książek mi spadła. Sięgnęłam po nią może przesadnie się schylając. Zamknęłam szafkę i zmierzyłam go wzrokiem.
-Styles - oparłam głowę o zimny metal szafki. - Jaki jest powód zachwycenia mnie rozmową z tobą? - prychnęłam sarkastycznie, na co on wywrócił oczami.
-Słuchaj rozmowa z tobą nie jest przyjemna, ale załatwmy to szybko. Mam do ciebie propozycję, której skutki mogą ci się spodobać - podparł swoją nogę oraz głowę o szkolne szafki.
-Zamieniam się w słuch - odparłam nawet na niego nie patrząc.
-Więc widzę z jaką nienawiścią patrzysz na Joe i Ash.
-Co to ma do rzeczy?
-Nie przerywaj starszym. Wracając Ashley jest jedyną dziewczyną jakiej nie zaliczyłem z naszego grona, nie licząc ciebie, Elle i Renee i mam na nią naprawdę wielką ochotę. Jedyną przeszkodą jest twój były chłoptaś, którego na pewno jeszcze kochasz i chcesz do niego wrócić. - w tym momencie wywróciłam oczami - więc teraz jest czas na moją propozycję, zakład czy cokolwiek. - głęboko westchnął - musimy udawać, że jesteśmy razem - wybuchnęłam śmiechem, takim że każdy patrzył na mnie jak na idiotkę.
-Styles pierwszy raz uważam, że jesteś cholernie zabawny. Najlepszy twój żart - nadal opanowywałam napad śmiechu, z wielkim trudem. Chłopak posłał mi zabójcze spojrzenie. Przygryzłam wargę, żeby znowu się nie roześmiać.
-Mówię poważnie i proszę cię opanuj się - spojrzałam na niego. Kurwa był przystojny, co bardzo utrudniało mi decyzję. Oczywiście, że chciałabym Joe z powrotem, ale nie wiem czy on jeszcze cokolwiek do mnie czuje. Z drugiej strony jakiekolwiek zbliżenie do Stylesa powoduje odruch wymiotny. Josie szybka decyzja.
-Dobra, zgadzam się - odparłam ciężko wzdychając. Styles wyciągnął rękę w geście zapieczętowania umowy. Niepewnie mu ją podałam. Chłopak pociągnął mnie za rękę zmniejszając przestrzeń między nami. Mogę już rzygać?
-Czekaj pod domem dzisiaj około 17 może, musimy obgadać parę spraw - jego denerwujące loki łaskotały mnie po policzku. Czy on pachnie bardziej brzoskwinią? O chuj tu chodzi? Styles gdzieś zniknął, a ja zajęłam się sobą.
-Heeeej suuuuko - usłyszałam męski głos nad moim ramieniem. Oczywiście, że to Niall.
-No siemaneczko gejuchu - odpowiedziałam lekko uderzając go w bok.
-Czy mi się zdawało czy ty właśnie rozmawiałaś z Harrym? - spytał głupio poruszając brwiami.
-Niestety, muszę ci to opowiedzieć - opowiedziałam mu to cholerne coś i dopiero do mnie dotarło co zrobiłam. - Niall boję się, czemu ja to zrobiłam, jestem pojebana, powiedz, że jestem, że to jest sen i ja tego nie robię - walnęłam głową w szafki, na co blondyn się zaśmiał. Stwierdziłam, że najlepiej pójść na lekcje. Po drodze minęłam Joe i Ash, posłałam im piękny uśmiech. Oboje strasznie się zmieszali co mnie bardzo bawiło.
-------------------------------------------------------------
17:00
Siedziałam przed domem zapatrzona w telefon, czekając na tego złamasa. Chyba powinnam przestać go obrażać. Chwilę później stał przed domem czekając aż do niego podejdę.
-Powiedz, że jeszcze nie muszę cię dotykać - westchnęłam ciężko, podchodząc bliżej.
-Spokojnie to dopiero jutro - odpowiedział również średnio zadowolony. Szliśmy w stronę parku, tego z tym ogromnym drzewem. Było zimno, ale do wytrzymania.
-Zimno ci? - spytał widząc jak pocieram swoje dłonie.
-Nie - odparłam chłodno. Styles wywrócił oczami, żeby mu nie wyleciały, te oczka.
-Wracając musimy sobie omówić parę spraw - już chciałam rzucić jakąś kąśliwą uwagę, ale w ostatniej chwili ugryzłam się w język.
-Słucham? - rzuciłam mu przelotne spojrzenie.
-Po pierwsze musimy zacząć używać swoich imion, tak wiem, że to trudne, ale wierzę, że dasz radę. Po drugie musisz przestać mieć odruch wymiotny na mój widok, a po trzecie postaraj się obrażać mnie trochę mniej.
-Wykonalne. Tylko, żeby nie było dziwnie, nie możemy być od razu razem. W końcu niezbyt się lubiliśmy przez ostatnie pół roku - westchnęłam. -Styles możemy pójść na jakąś kawę czy cokolwiek? - spytałam,bo naprawdę robi się zimno.
-Harry, i tak możemy - to nazywanie po imieniu jest denne. Po drodze weszliśmy do pobliskiej kawiarni. Chłopak przepuścił mnie w przejściu, na co subtelnie skinęłam głową. Nie mam zamiaru teraz przymilać się do niego. Usiedliśmy przy jednym ze stolików bliżej tyłu lokalu. Ściągnęłam kurtkę i szal, przewieszając je przez krzesło. Do naszego stolika podeszła niska, starsza kelnerka prosząc o zamówienie.
-Kawę, czarną bez cukru - złożyłam zamówienie i założyłam włosy za ucho.
-Espresso - odparł mój towarzysz a kobieta z miłym uśmiechem zniknęła.
-Naprawdę to wypijesz? - spytał z nutką kpiny w głosie. Na moje usta wkradł się sztuczny uśmiech.
-Jednym łykiem - uśmiech nadal nie schodził mi z twarzy. Chwilę później ta sama kobieta postawiła nasze kawy na stoliku. Tak jak obiecałam wypiłam ją jednym łykiem. Na końcu lekko się skrzywiłam.
-Muszę do toalety, przepraszam - szybko rzuciłam i prawie pobiegłam do łazienki. Zamknęłam za sobą kabinę. Zwymiotowałam całą kawę i resztki kanapki ze szkoły. Chyba choroba się nawraca. Nie może. Zanim wyszłam z toalety przemyłam twarz wodą. Cała energia ze mnie wyparowała i jedyne na co miałam ochotę to ciepłe łóżko.
-Długo ci to zajęło - odpowiedział kończąc swoje espresso.Wywróciłam oczami i zaczęłam ubierać kurtkę i szal. Po prostu wyszłam. Nie zwracałam uwagi na jakieś komentarze Stylesa. Gdy byłam już dalej, ktoś chwycił mnie mocno za nadgarstek.
-Musiałem za ciebie zapłacić - nie patrzyłam do niego, stałam tyłem.
-Oddam ci pieniądze - odburknęłam licząc, że mnie puści i pozwoli iść dalej. Oczywiście nic takiego się nie stało. Styles mocniej zacisnął dłoń wokół mojego wątłego nadgarstka.
-Nie chcę twoich pierdolonych pieniędzy, czemu wyszłaś Hudson? - odpowiedział dosyć agresywnie.
-To boli, proszę puść - pulsujący ból w okolicach nadgarstka nasilał się. Styles jakby wybudzony z transu puścił, a ja rozmasowałam obolałe miejsce.
-Chcę iść do domu, nie czuję się najlepiej - w końcu obróciłam się w stronę chłopaka. Jego twarz była jakby zamglona.
- Okej, odprowadzę cię - skinęłam głową i poszliśmy razem, ramię w ramię. Cisza i ciemność otaczały nas swoją obecnością. Byłoby to nawet przyjemne, gdyby nie to, że mój żołądek domagał się dużej atencji.
-Jesteś głodna? - spytał, zerkając na mnie kątem oka. Mocno przycisnęłam dłonie do brzucha.
-Nie - odpowiedziałam stanowczo. Nawet w tej ciemności mogłam dostrzec to jak wywraca oczami. Cieszyłam się, że nic nie odpowiedział. Dalej tak szliśmy, aż nie dotarliśmy do naszych domów.
Stanęliśmy naprzeciw siebie. Było czuć dziwne napięcie.
-Więc jutro wszystko zaczynamy - odparłam przeciągając. Nie mogę wymięknąć.
-Taa, poczekać za tobą jutro rano? - pokręciłam przecząco głową.
-Więc pa, chyba - ruszyłam w stronę domu nawet nie czekałam na odpowiedź. Zniknęłam za progiem domu, gdzie zatrzymała mnie Elle.
-Możesz mnie kryć? - spytała gorączkowo zakładając buty.
-Oczywiście, Ellie? Tracisz dziewictwo czy co, że się tak śpieszysz - zażartowałam, a Elle przygryzła wargę. - Nie wierzę, powodzenia - przytuliłam ją szybko i pobiegłam do mojego pokoju. Niedbale rzuciłam kurtkę i szal na oparcie krzesła. Odgarnęłam coraz to dłuższe włosy z twarzy i usiadłam na parapecie okna. Nadal to robię co wieczór od ponad pół roku. Styles również tam siedział. Otworzyłam okno, a chłopak powtórzył mój ruch.
-Dobranoc, Harry - powiedziałam dosyć głośno. Chłopak delikatnie się zaśmiał.
-Dobranoc, Hazel - odparł i oboje zamknęliśmy okna.
-----------------------------------------------------------------------------------------------
i kolejny rozdzialik wleciał:)

wtorek, 29 sierpnia 2017

|3|

Byłam wczoraj taka zdenerwowana, że nawet nie zjadłam kolacji, nie żeby mi to przeszkadzało. Znów obudził mnie ten sam kobiecy głos. Mogłam wyczuć, że przyrządziła te same naleśniki, co pierwszego dnia. Leniwie wyszłam z pokoju i niestety wpadłam na Elle na korytarzu.
-Co w ciebie wstąpiło wczoraj? - chcę jej wydrapać te śliczne oczka.
-Dlaczego im wszystko wygadałaś? Nie każdy musi wiedzieć, że chcę przelecieć Kita i, że mój pierwszy raz był z najlepszym przyjacielem - wyrzuciłam z siebie i założyłam ręce na piersi.
-Przepraszam, ale nie odpowiedziałaś na moje pytanie - jej ton głosu również był lekko zirytowany.
-Ja po prostu, było niezręcznie, nie pasuję tam - odparłam i szybko zeszłam po schodach. Dziewczyna chwilę stała totalnie osłupiona. Usiadłam na tym samym miejscu co dwa dni temu, czy też wczoraj. Po jednym naleśniku, ochota na jedzenie mnie opuściła.
-Dziękuję - odpowiedziałam odchodząc od stołu, a ciocia posłała mi delikatny uśmiech. Wujek był tylko na kolacjach. Wróciłam do pokoju i położyłam się na łóżku. Chwilę później do pomieszczenia weszła Elle i zajęła miejsce obok mnie na łóżku.
-Pasujesz, oni cię lubią - powiedziała delikatnie, a ja odwróciłam się w jej stronę.
-Jestem dziwna, brzydka i gruba - odpowiedziałam przewracając oczami - Jakby tego było mało Harry jest bardzo irytujący - na to wytrzeszczyła oczy.
-Nie jesteś brzydka ani gruba, jesteś lekko dziwna fakt, a na Harrego uważaj typ kobieciarza, przeleciał prawie każdą dziewczynę w naszej ekipie, oprócz mnie, Ashley i Renee - serio on jest taki dziwny i jeszcze pieprzy dużo lasek. Wychodzimy dzisiaj mam nadzieję, że pójdziesz z nami - uśmiechnęła się słabo.
-Pójdę, ale proszę nie doprowadzajmy do niezręcznych sytuacji - jęknęłam i odsłoniłam zasłony okna. Elle poszła do siebie, a ja zaczęłam się ubierać. Biała koszulka, dosć dopasowana z długim rękawem, a do tego czarne rurki. Przeczesałam włosy i związałam je w wysokiego kucyka, po czym wykonałam swój typowy makijaż. Rzuciłam się na łóżko i postanowiłam się zdrzemnąć. Obudził mnie oddech na policzku. Powoli otworzyłam oczy i zobaczyłam osobę, którą najmniej chciałam widzieć.
-Co ty tutaj robisz? - spytałam odskakując jak poparzona. On tylko lekko zaśmiał się po nosem. Zaraz go wyrzucę przez to okno. Najpierw musisz go unieść. Fakt.
-Nie zamknęłaś drzwi - zapach wody kolońskiej drażnił mój nos.
-Nie przelecisz mnie - powiedziałam i chciałam umrzeć. Josie zawsze wiesz co powiedzieć. On jedynie się uśmiechnął i puścił mi oczko. Zabij się.
-Zaraz wychodzimy, możesz zejść na dół - mówiąc to zniknął za drzwiami. On jest dziwniejszy niż ja, a to wyczyn. Chwyciłam telefon w rękę i powoli zeszłam po schodach. Nie brałam bluzy bo było cieplej niż wczoraj. Dosyć pewnie wyszłam z domu, a moim oczom ukazała się cała reszta osób.
-Jestem ostatnia? -wysapałam i lekko się zestresowałam. Nie lubię się spóźniać. Kiedy usłyszałam salwy śmiechu domyśliłam się, że tak. Mocno pacnęłam ręką swoje czoło i po chwili znalazłam się obok Elle i Ryana który kurczowo trzymał ją przy swoim boku.
-Idziemy do klubu - odparła i znowu poszliśmy. Zdecydowanie klub nie był moją bajką. Jedynym plusem było to, że był bliżej niż ten przeklęty park. Gdybym wiedziała, że idziemy do klubu ubrałabym się inaczej, ale już nic na to nie poradzę. Zapach w takich miejscach był okropny. Odór spoconych ciał połączony z gorzkim zapachem alkoholu i drażniących nos papierosów. Na samym wejściu miałam ochotę się cofnąć. Niezbyt pewnie podążyłam za resztą osób i ruszyłam na parkiet. Zaczęłam powoli ruszać się w rytm muzyki. Biodra kołysały się w obydwie strony, a ręce latały w powietrzu. Każdy facet, a nawet dwa razy podeszła do mnie dziewczyna, został spławiony. Tańczyłam samotnie, dając upust emocjom.
-Może dla mnie tak zatańczysz? - charakterystyczny zapach brzoskwini i wody kolońskiej uderzył w mój nos. On ma gorsze teksty na podryw niż moi starzy adoratorzy.
-Twoje niedoczekanie - odparłam i wyminęłam chłopaka, ale w ostatniej chwili złapał mnie za nadgarstek.
-Nie stawiaj się, będzie łatwiej - wyszeptał mi do ucha, a ja prychnęłam. Za kogo on się ma? Znam go trzy dni i mam ochotę go wyrzucić przez okno. Moją uwagę skupiłam na Joe, który znów rozmawiał z Ashley. Podeszłam do nich, głównie żeby uciec od Harrego.
-Zatańczysz ze mną? - poczułam nad uchem przyjemny ciepły oddech, należący do Joe. Skinęłam głową, na co chłopak pociągnął mnie za rękę. Właśnie zaczął się wolny kawałek. Zarzuciłam mu luźno ręce na kark, a on swoje mocno zacisnął na mojej talii. Powoli kołysaliśmy się w rytm muzyki. Chłopak nie odrywał ode mnie wzroku, zresztą ja też nie. Był inny od wszystkich chłopaków jakich znałam. Jego twarz była delikatna i zawsze spokojna.
-Długo się jeszcze będziesz patrzył na moją twarz? - spytałam lekko się śmiejąc na końcu. HAHAHAH JESTEŚ TAKA ŚMIESZNA DZIEWCZYNKO. Chłopak również powtórzył moją czynność. Patrzył mi w oczy i mocniej przytrzymał moją talię.
-Jesteś urocza - już ktoś mi to mówił. Oklepany tekst. Wbrew swojej woli się uśmiechnęłam. Swój wzrok przeniósł na moje usta. NIE NIE ZROBISZ TEGO. Chwilę później jego wargi napierały na moje, a ja odpychałam go trzymając ręce na jego klatce piersiowej. Chociaż w sumie może przez to pozbędę się Harrego. Od odpychania się od chłopaka teraz trzymałam go bliżej siebie. Dłonie wplątałam w jego ciemne, gęste włosy i delikatnie go drapałam, co skutkowało mruczeniem w moje usta. Joe polizał subtelnie moje wargi, prosząc o dostęp, który mu dałam. Nasze języki toczyły bitwę. Chłopak bardzo dobrze całował. Po zakończeniu piosenki wróciliśmy do reszty. Wbrew moim obawom bardzo miło spędziłam ten wieczór i to bez natarczywego Harrego. I to wszystko ciągnęło się aż pół roku.
--------------------------------------------------------------------------------
króciutki,ale tak ma być:)

poniedziałek, 28 sierpnia 2017

|2|

Z każdej strony podchodzili ludzie. Naliczyłam 11, więc ktoś jeszcze brakuje. Wszyscy witali się z Elle jakimiś przytulasami, a mnie bezczelnie omijali.
Auć.
-Na kogo czekamy? - głupio spytałam Elle. Nikogo nie znam, więc jego imię mi nie pomoże.
-Harrego, zaraz będzie - odparła a ja przytaknęłam jej. Po naprawdę krótkiej chwili z domu w którym widziałam chłopaka na parapecie wyszedł Harry jak mniemam. Był cholernie wysoki. Miał zgrabniejsze nogi od wszystkich tu zebranych. Na sobie miał czarną bluzę przez głowę, tak jak ja, czarne rurki, tak jak ja i czarne superstary też jak ja. TO BYŁO BARDZO DZIWNE. Jego twarz była ostra, w każdym tego słowa znaczeniu. A na jego głowie toczyła się istna wojna. Brązowe loczki były roztrzepane w każdym możliwym kierunku, co bardzo do niego pasowało. Pewnym krokiem podszedł do reszty osób i jako jedyny z nich tylko uścisnął rękę Elle, a mnie obrzucił dziwnym spojrzeniem. Takim dalekim, jakby nieobecnym.
- Ludzie to jest Josephine... - i w tym momencie szturchnęłam  ją w bok i spojrzałam wymownie na nią.
- to znaczy Josie, moja kuzynka - a ja niezdarnie pomachałam reszcie. Każdy odpowiedział uśmiechem oprócz chłopaka z okna. Podeszłam do każdego po kolei i przedstawiali się po kolei. Pierwszy był chłopak o ciemnych włosach wręcz czarnych opadających delikatnie na jego spokojną twarz.
-Joe - podał mi rękę a ja delikatnie ją uścisnęłam. Następny był o wiele lepiej zbudowany szatyn, z pięknymi ciemnymi oczami.
-Ryan - szybko mnie przytulił, spoglądając na Elle. Następnie podeszłam do dziewczyny o krótkich brązowych włosach i podobnego koloru oczu.
-Ellie - również mnie przytuliła, lecz czuła lekką niepewność, szło to wyczuć, nie dosłownie.
Dalej stała dziewczyna o niebieskich włosach z zielonymi przebłyskami. Od razu przyciągnęła mnie do siebie, do przyjacielskiego uścisku. Nie powiem speszyło mnie to lekko. Na ucho wyszeptała mi "Ashley" więc zgaduje, że to jej imię. Dalej stał naprawdę przystojny chłopak, był również szatynem, a jego oczy przybrały kolor ciemnego brązu.
-Christoffer, ale mów mi Chris - uśmiechnął się szarmancko i lekko uścisnął moją dłoń. Zbyt romantycznie jak dla mnie. Za nim stało trzech chłopaków z jak mniemam ich dziewczynami.
- Louis i Sophia, Niall i Renee i Liam i Lily - przedstawiła nas sobie Elle. Uśmiechnęłam się do nich i mój wzrok powędrował na wielką burzę loków po mojej lewej stronie. Podeszłam do niego trzymając odpowiedni dystans.
-Możesz podejść, nie gryzę - odpowiedział, a ja przysięgam, że lekko się uśmiechnął i puścił mi oczko. Podeszłam do niego a chwilę później usłyszałam pisk Elle, że już idziemy. Każdy szedł za nią i Ryanem, który mocno trzymał ją w talii. Zostałam na tyle z Harrym.
-Jestem Harry - rzucił, nie odrywając wzroku od swoich czarnych superstarów dokładnie takich jakie mam ja.
-Jo, Josie nawet moje drugie imię jest lepsze niż Josephine - westchnęłam i kątem oka zerknęłam na chłopaka.
-Jakie jest twoje drugie imię? - spytał, a do moich nozdrzy dostał się zapach drogiej wody kolońskiej, połączony z subtelną nutką brzoskwini. Dziwne połączenie, ale pachnie ładnie. Każdy z nich miał przypisany charakterystyczny zapach do siebie. Joe pachniał jak papierosy i mięta, bardzo intensywna, Ryan za to pachniał benzyną i mocnym dezodorantem, drażniącym w nos. Ellie była uosobieniem wanilii, a  od Ashley było czuć pomarańcze. Elle pachniała bardzo podobnie do ciasta czekoladowego. Chris na pewno wylewał na siebie wiadro drażniącej wody kolońskiej, gdyż było go czuć z kilometra. Pary na końcu pachniały podobnie. Louis i Sophia jabłkiem, Niall i Renee truskawkami,a Liam i Lily świeżo pieczonymi piernikami.
-Hazel - odpowiedziałam po chwili.
-Ładnie - rzucone od niechcenia. - Pasuje ci do oczu - nie wiem czy to był żałosny tekst na podryw czy inne chujstwo, ale nie odpowiedziałam.
-Dzięki - to było jedyne co chciałam mu odpowiedzieć w tamtym momencie.
-Czemu tu przyjechałaś? - spytał znów a ja chwyciłam swoje skronie, po czym założyłam kaptur bluzy.
-Za dużo pytasz - odpowiedziałam i przyśpieszyłam żeby dogonić Ellie, która szła sama. Paręnaście minut później staliśmy przy jakimś parku, który szczerze powiedziawszy nie wywołał na mnie żadnego zachwytu ani nic.
-Nie ładnie uciekać jak się z kimś rozmawia - zapach wody kolońskiej połączony z brzoskwiniami uderzył we mnie. Harry szepnął na moje ucho - to bardzo niekulturalne - dodał po chwili, a kiedy się odwróciłam już go nie było.
Co do chuja?
Wzruszyłam ramionami i znowu odgarnęłam te włosy. Były dzisiaj wyjątkowo irytujące. Wszyscy ruszyli do przodu więc poszłam za nimi. Usiedli pod jakimś gigantycznym drzewem, które było bardzo dziwne. Żadne drzewa nie są tak kurewsko wielkie. Usiadłam opierając się o drzewo tak, żeby widzieć każdego. Trzy a w zasadzie cztery pary usiadły blisko siebie i zaczęły się miziać.
Rzyg rzyg rzyg
Wszyscy siedzieli w dosyć niechlujnym kółku. Widać, że są zżyci ze sobą. Nie pasuję tu. Siedzieli i się śmiali, jak normalni przyjaciele. Każdy z ich uśmiechów był szczery i bardzo ładny. Tylko ja siedziałam opierając głowę o pień i patrząc na wędrówkę słońca. Niebo było takie odległe i niedostępne, zakazany owoc, którego tak bardzo pragniesz. Niesamowite jak chmury przekazują emocje. Dynamika, kształt czy kolor, tak dużo rzeczy można z nich wyczytać. Odpłynęłam totalnie. Usiadłam tak, że po drugiej stronie konara siedziała cała grupa. Nie mogli mnie dostrzec. Mogłam być sama ze swoimi myślami. Zamknęłam oczy i myślałam o niebie. Kształtach chmur, żywych i przygaszonych kolorach. Nagle poczułam oddech na swoim policzku. Szybko się otrząsnęłam i usiadłam prosto, jakby ktoś wsadził mi kija w dupę.
-Twoja kuzynka powiedziała czemu tu jesteś - uduszę ją - i serio przespałaś się z najlepszym przyjacielem, żeby stracić dziewictwo? - uduszę ją, zasztyletuję, zapierdole z premedytacją. Wiedziałam, że nic dobrego z tego nie wyniknie. Schowałam twarz w dłoniach.
-Tak, ale i tak nie byłam z chłopakiem dla którego właśnie je straciłam - odparłam obojętnie. - byłam za gruba - dopowiedziałam widząc zakłopotanie na twarzy chłopaka. Nie wiem po co mówię mu te rzeczy, może po prostu, żeby nie dusić tego w sobie. Stwierdziłam, że to najlepsze wytłumaczenie na tamtą chwilę. Z moich ust wydobył się cichy, stłumiony śmiech.
-Jesteś chuda - stwierdził lustrując mnie od góry do dołu. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały oboje odwróciliśmy wzrok. To było po prostu niezręczne.
-Czemu nie siedzisz tam? - spytał delikatnie wskazując za siebie. Jezus on naprawdę zadaje za dużo pytań.
-Mogę zapytać cię o to samo - nawet nie obdarzyłam go spojrzeniem. Jest irytujący i zbyt ciekawski. Co z tego, że wygląda i pachnie zajebiście. Jego charakter mi nie leży. Siedzieliśmy tak sobie pod tym drzewem w tej kurewsko niezręcznej ciszy. Odwróciłam głowę w przeciwną stronę, uciekając jak najdalej od tego dziwnego człowieka. Chociaż jedno pytanie siedziało mi w głowie. Ciekawi mnie to, ale ja nie jestem wścibska. Tak bardzo mnie to ciekawi.
-Czemu siedzisz tak często na parapecie? - zapytałam i od razu zakryłam usta ręką. Harry musiał to zauważyć bo lekko się zaśmiał. Boże wstyd mi za siebie.
-Patrzyłem na ciebie - powiedział zupełnie poważnie. Moja twarz zrobiła coś dziwnego i zaczęła mnie niemiłosiernie palić. Zaraz się uduszę za tą wścibskość. Właśnie zdałam sobie sprawę z tego, że wyglądam teraz przekomicznie z naciągniętym kapturem tak mocno, aby zakryć czerwone, palące rumieńce na policzkach. Harry znowu się zaśmiał. To niemiłe śmieje się z mojej głupoty.
-Jesteś urocza - odpowiedział dosłownie dmuchając w mój policzek i zniknął. DZIĘKI BOGU. Jaki ten chłopak jest dziwny. Niezauważalnie zbliżyłam się do grupy siedzącej po drugiej stronie tego drzewa, ale nadal zachowywałam dystans.
- Josephine nie chowaj się za tym drzewem - mam wielką ochotę go udusić. Każdy skierował swoje spojrzenie na mnie co było niesamowicie stresujące. Josie pewność siebie wróć. Dosyć niezdarnie wstałam i zajęłam miejsce jak najdalej tego przystojnego dziwaka, więc wylądowałam obok Joe i Ashley. Wlepiałam wzrok w Harrego, ale nie taki "o boże miej moje dzieci" tylko "zabiję cię w ciemnej wąskiej uliczce". Chłopak wydawał sobie z tego nic nie robić, co również mnie denerwowało.
-Josie, halo - przed twarzą machała duża, ręka. Chwilę później znowu się wyprostowałam. Owa ręka należała do Joe. Chłopak uśmiechnął się kiedy wymieniłam z nim spojrzenia.
-Hmm? - lekko przygryzłam dolną wargę. Joe to zauważył niestety. Momencik, czy on mi się patrzy na usta? Nie, on na pewno tego nie zrobił, a ty jesteś chora i masz przewidzenia. Chłopak zaczął coś do mnie mówić, ale ja go nie słuchałam. Za dużo osób, nie potrafię się skupić, nic zrobić. Chyba boję się ludzi, to choroba. Wstałam gwałtownie, co zwróciło jeszcze większą uwagę na moją osobę. Jakby tych wszystkich upokorzeń było mało to Harry wlepiał we mnie wzrok, a na twarzy malował się bezczelny uśmiech.
-Przepraszam, ja muszę, ja już pójdę - w głowie właśnie zabijałam siebie za to. Szybkim krokiem opuściłam ten cholerny park z nienaturalnie ogromnym drzewem i ruszyłam dalej przez ulicę. Na szczęście pamiętałam drogę, chociaż to potrafię zrobić. Szłam tak szybko, że prawie potykałam się o swoje nogi, niezręczne sytuacje towarzyskie są jedną z moich wielu słabości. Wpadłam do domu i od razu ruszyłam do ciemnoszarego pokoju, który był moją jedyną ucieczką. Kiedy już otulała mnie ciemność pomieszczenia przekręciłam kluczyk.
Pierdolcie się nie wejdziecie.
Oczywiście moje myśli powędrowały do okna. Otworzyłam je na oścież i usiadłam na zewnętrznej części parapetu. Spojrzałam przed siebie. Ten idiota siedział dokładnie w tym samym miejscu, patrząc na mnie.
-Widzimy się jutro - powiedział, a ja nic nie powiedziałam po prostu się poddałam.
--------------------------------------------------------------------------------------------------
Koniec 2 rozdziału. Mam wenę, podoba mi się. Opowiadanie może być długie, ale nie chcę robić wszystkiego na siłę:)

|1|

Stałam przed wejściem do domu totalnie osłupiała. Ręka, którą miałam mocno zaciśniętą na walizce niemiłosiernie się pociła, a ja sama drżałam. Nie, to nie z zimna bo było jakieś milion kurewskich stopni Celsjusza, ale ze strachu. Co jeśli tu nie pasuję? Nikt mnie nie polubi? Odrzuciłam te myśli na bok i prawie pewna siebie zapukałam do drewnianych drzwi. Bardzo szybko chciałam stamtąd uciec, ale zanim nawet bym to spróbowała, coś zaskrzypiało. W wejściu stała bardzo chuda i wysoka kobieta. Wymusiłam się na słaby, nerwowy uśmiech. Patrzyłam na nią, a ona na mnie w kompletnej ciszy. Jej wzrok był wręcz przeszywający, czułam przez to niemiły ucisk w żołądku.
-Ymm, wejdź kochana - przełknęła głośno ślinę wahając się. Skinęłam posłusznie głową i przekroczyłam próg mojego nowego domu. W nos od razu uderzył mnie zapach perfum ciotki, był cytrusowy, gryzący. Jednak sam zapach domu konsystował z świeżego drewna, lekko przypalonych naleśników i kwiatowego odświeżacza powietrza. Tak, jestem kinestetykiem, co wcale nie było fajne jak ktoś przed tobą dosłownie jebał. Szybko rozejrzałam się wokół domu, podobał mi się był przestronny i przytulny. Nawet nie wiem kiedy obok mnie stała długowłosa blondynka, muszę przyznać, że była śliczna. Mogła być w moim wieku albo młodsza. Ciotka Lauren lekko odkaszlnęła po czym znowu irytująco przełknęła ślinę. 
-Elle, to twoja kuzynka, będzie teraz z nami mieszkać - odparła prawie na jednym wdechu wyraźnie ukazując to, że jest spięta moją obecnością.
-Josephine Hazel Hudson, przypominam w razie gdyby ciocia zapomniała - kobieta wybałuszyla oczy na moją kąśliwą uwagę, a Elle próbowała powstrzymać lekki uśmiech.
-Ymm ja pójdę do salonu, tak do salonu - jąkała się unikając mojego wzroku. Po chwili zniknęła za jedną ze ścian.
-Wiesz gdzie będę spać i w ogóle?- spytałam a blondynka pokiwała ochoczo głową i pociągnęła mnie za rękaw mojej ulubionej bluzy.
Lubię cię, ale łapy precz.
Pociągnęłam tą nieszczęsną walizkę za sobą. Wydawała bardzo wkurwiający dźwięk uderzając o schody. Dziewczyna postawiła mnie przed jednymi z drzwi po prawej stronie długiego korytarza. Pomachała mi kluczykiem przed nosem na co wywróciłam oczami. Szybko odkluczyła drzwi i puściła mnie przodem. Postawiłam tę walizkę przy łóżku a sama się na nie rzuciłam. Elle nieśmiało na to zachichotała, po czym rzuciła mi klucz, który bez problemu złapałam jedną ręką. 
-Nieźle łapiesz - skinęłam głową w formie podziękowania - tutaj masz drzwi do łazienki i jeżeli będziesz chciała pogadać czy coś to drzwi na przeciwko są moje - odparła po czym puściła mi oczko i zniknęła za framugą drzwi. Jedyne czego teraz chciałam to dobrej drzemki i jeszcze lepszego filmu. Zdecydowanie wolę film. Z walizki stojącej obok łóżka wyciągnęłam laptopa. Stwierdziłam, że lepiej najpierw rozpakować wszystkie rzeczy. Ubrania włożyłam do wielkiej szafy, a mój wzrok powędrował na przestronne okno. Usiadłam na parapecie i wlepiłam wzrok na dom na przeciwko. Był prawie identyczny do tego, w którym teraz jestem. W takim samym oknie, w tym samym czasie siedział chłopak, pociągający jakiś napój z butelki. Na dworze było jasno, a promienie słońca zaślepiły mi widok. Odeszłam od okna i rozpakowałam walizkę do końca. Wzięłam też swoją ulubioną poduszkę, bez której nie zasnę. Rzuciłam ją niedbale na łóżko, nigdy nie byłam typem dziewczyny, która miała wieczny porządek. Stanęłam na środku pokoju ciężko wzdychając. Bardzo brakuje mi moich przyjaciół. Rozmów, normalnych, naturalnych rozmów o największych gównach. Potrzebowałam takich rozmów. Bez namysłu przeszłam na drugą stronę korytarza i lekko nacisnęłam klamkę, która dosyć głośno zaskrzypiała. 
-Muszę z kimś rozmawiać, proszę - powiedziałam bardzo poważnie. Elle siedziała na łóżku. Cały jej pokój był biały, calusieńki. Wydaje mi się, że był odrobinę mniejszy od tego, w którym muszę teraz mieszkać. Dziewczyna przesunęła się robiąc mi miejsce na łóżku. Zajęłam jego połowę i podciągnęłam kolana do brody.
-Mów wszystko to co ci leży na duszy, możesz mi zaufać - posłała mi jeden z tych pocieszających, szczerych uśmiechów.
-Nie wiem czy wiesz czemu tutaj jestem, więc dlatego, że niedawno zmarła moja babcia, która była dla mnie najbliższą osobą, a co za tym idzie musiałam się przeprowadzić tutaj. Nie miałam żadnego pełnoletniego opiekuna, a wy jesteście moją jedyną rodziną. Kazali mi się tutaj przenieść - Elle cały czas słuchała mojej nieskładnej opowieści. 
-A co z twoimi rodzicami? - wypaliła, a w moje oczy zaszkliły się, ale przecież ja nie płaczę, nie mam łez. Jestem twarda. Najtwardsza z nich wszystkich. Uśmiechnęłam się słabo nim odpowiedziałam mojej kuzynce.
-Nie ma ich, po prostu zniknęli - tylko tyle powiedziałam i tak to była prawda. Z dnia na dzień wyparowali w powietrzu. Dziewczyna lekko się wzdrygnęła.
-Nie chcę o tym rozmawiać, porozmawiajmy o czymś fajnym, jak seriale - powiedziałam - oglądasz jakieś? 
-Orange is The New Black,Gra o Tron, The Walking Dead, Supernatural, nie wiem co jeszcze - odparła a ja się uśmiechnęłam 
-Też je oglądam - powiedziałam i tak zaczęła się paru godzinna rozmowa o jedynie paru serialach. Śmiałyśmy się w najlepsze rozmawiając o przystojnych aktorach.
-Chciałabym przelecieć Kita - odpowiedziałam a Elle lekko posmutniała.
-Nigdy jeszcze tego nie robiłam - ściszyła głos. Posłałam jej uspokajający uśmiech - A ty z kim to robiłaś pierwszy raz, boli? - spytała na co cicho parsknęłam śmiechem.
-Z najlepszym przyjacielem, tylko dlatego, bo chciałam chłopaka, który nie pieprzy dziewic i nie, nie bolało, było przyjemne - zaśmiałam się na własne słowa.
-Nie było dziwnie ci robić tego z najlepszym przyjacielem?- ponownie zadała pytanie.
-Nie, chociaż na początku może trochę - moją wypowiedź przerwał donośny męski głos wołający nas na kolację. Zeszłyśmy siadając obok siebie i zajadając się lekką sałatką, z czego się ucieszyłam, bo nie lubię dużo jeść. Po zjedzeniu poszłyśmy do pokoju w którym mam spać. 
-Josephine... - nienawidzę swojego pełnego imienia, więc szybko jej przerwałam
-Jo, Josie cokolwiek tylko nie Josephine - głośno westchnęłam, a Elle się uśmiechnęła.
-Więc Josie jutro wychodzę z przyjaciółmi i chciałabym, żebyś wyszła z nami? - odparła pytająco. Pokiwałam głową i wysiliłam się na słaby uśmiech. 
-Więc ile nas wtedy tam będzie? - spytałam zapobiegawczo. Elle liczyła na palcach, co nie powiem rozśmieszyło mnie.
-14 razem z tobą, w końcu będzie parzyście - lekko się zaśmiałyśmy po czym blondynka wróciła do swojego pokoju. Mój wzrok znowu powędrował do tego wielkiego okna. Chłopak z naprzeciwka właśnie zrobił to samo co ja, czyli usiadł na parapecie. Miał zapalone światło w pokoju, tak samo jak ja. Patrzyłam się przed siebie, on też. Liczę, że to nie jest jeden z tych moich dziwnych snów. Ale akurat one są naprawdę pokurwione. Zeskoczyłam z parapetu i postanowiłam, że nadszedł czas na prysznic. Zanim weszłam do łazienki, rzuciłam okiem na przeciwległe okno. Chłopak nadal siedział na parapecie. Odsunęłam okno z myśli i zajęłam się gorącym prysznicem, którego tak bardzo teraz chciałam. Uwielbiam jak gorąca woda wręcz otula moją skórę. Po długich 10 minutach wyszłam z pod prysznica, a nieprzyjemne zimno uderzyło we mnie. Szybko otuliłam się ręcznikiem. Spojrzałam na zaparowane lustro i lekko przetarłam je dłonią. Moje mokre włosy opadały swobodnie na ramiona dosięgając połowy pleców jak nie lepiej. Lubiłam patrzeć jak moje włosy rosną. Zawsze miałam je długie, łatwiej było nimi zasłaniać rzeczy np. twarz. Nie lubiłam swojego wyglądu twarzy, sylwetki. Nigdy nie miałam wysokiej samooceny. Przestałam patrzeć się w to durne lustro i usiadłam na skraju łóżka, które było dosyć wygodne i duże. Chwyciłam swój telefon i podłączyłam się do wifi. Prześledziłam wszystkie portale społecznościowe Elle i sama sprawdziłam co u moich znajomych. Ściągnęłam z siebie ręcznik i powoli przebierałam się w piżamę kiedy zobaczyłam, że w przeciwnym oknie siedzi chłopak, nadal ten sam, nadal w tej samej pozycji. Brawo Josie za nie zasunięcie zasłon. Szybko i może trochę zbyt gwałtownie je zasłonęłam i już myślałam, że spadną. Czułam się niekomfortowo w nowym miejscu, zresztą jak zwykle. Niezbyt ładnie położyłam się na łóżku przykrywając swoje ciało pod warstwą kocy. Nie było wcale ciepło w nocy chociaż był już początek lata. Zasnęłam z myślą poznania jutro dodatkowych 12 osób. Znowu poczułam się tak jak przed domem, na początku tego dnia. 
-------------------------------------------------------------------------------------
-Śniadanie! - donośny, dosyć piskliwy kobiecy głos dudnił w moich uszach kiedy próbowałam zaczerpnąć resztek snu. Leniwie wstałam, nawet nie fatygując się na przeczesanie włosów, czy przebranie się. Na stole w jadalni stał talerz, na którym piętrzyła się niewielka piramidka stworzona z kanapek z serem. Zajęłam swoje miejsce i zjadłam 2 kanapki czując się niesamowicie przejedzona. Wypiłam gorącą herbatę, parząc sobie przy okazji język i podniebienie, ale była naprawdę pyszna. 
-Bardzo dobre, dziękuję - odparłam uprzejmie z uśmiechem na ustach na co ciocia wyraźnie się zdumiła, ale również się uśmiechnęła. Wróciłam do pokoju i opadłam na łóżko. Ile to miało kalorii? To pytanie kłębiło się w mojej głowie. Tak miałam kiedyś anoreksję, ciągłe niejedzenie było moim przyzwyczajeniem. Nawet teraz przyłapuję siebie na myśleniu o zjedzonych kaloriach. Może to chore, ale ta choroba nigdy nie minie, zawsze zostaje coś w psychice. Mi to właśnie zostało. Spojrzałam na swoje nogi, zagojone blizny po paru upadkach, oraz dosyć duże znamię na biodrze. Powoli podnosiłam się z łóżka i otwierałam drzwi tej wielkiej szafy, która świeciła pustkami. Wyciągnęłam z niej czarne rurki oraz tego samego koloru bluzkę z krótkim rękawem, ale na wszelki wypadek wyciągnęłam też za dużą bluzę koloru UWAGA! czarnego. Tak wiem w chuj dużo kolorów, ale no taki mój image. Więc nawet się ucieszyłam kiedy zobaczyłam, że mój pokój jest ciemnoszary. Przebrana już odsłoniłam zasłony i ku mojemu zdziwieniu po godzinie 11, na przeciwległym parapecie siedział znowu ten chłopak. 
Czy on nie ma lepszych zajęć do chuja?
Tak lubię przeklinać. Szybko odsunęłam się od okna i poszłam rozczesać moje włosy. Zostawiłam je rozpuszczone. Dodaje mi to uroku, ponoć. 
-JOSIE! - Elle darła się z drugiego pokoju, a ja poczłapałam w kierunku drzwi naprzeciwko. 
Uchyliłam je i powoli weszłam do pokoju. Stanęłam na jego środku, krzyżując ręce na piersiach patrząc na blondynkę wzrokiem "No dalej"
-Bo nie wiem w co się ubrać, pomóż - spojrzała na mnie wzrokiem smutnego szczeniaka, skąd wiedziała, że to na mnie zawsze działa? 
-No dobra co masz? - pokazała mi chyba z 3 stroje z czego wybrałam ten. Uśmiechnęłam się sama do siebie, dziewczyna wyglądała cholernie dobrze.
-Tak w ogóle zapomniałam wczoraj pytać ile masz lat Jo? - odwróciła głowę w moją stronę, kiedy robiła sobie makijaż. Opierałam się o jej bialusieńką ścianę ubrana cała na czarno, musiało to śmiesznie wyglądać. 
-17, jeszcze - powiedziałam to bardziej niemiło niż myślałam, że powiem. Nawet mój głos nie był melodyjny ani dźwięczny, on był po prostu normalny tylko z chrypką, wieczną. 
-Oh, ja też niedawno kończyłam - odpowiedziała z lekkim uśmiechem. Opuściłam pokój bez słowa i zajęłam się swoją twarzą. Nałożyłam korektor na większe niedoskonałości, tusz do rzęs oraz pomalowałam brwi. Tak nie nakładam tony tapety, dla mnie to po prostu obrzydliwe. Spojrzałam na swoje odbicie w dużym pionowym lusrze. Od góry do dołu. Lekko westchnęłam i znowu mój wzrok powędrował do tego nieszczęsnego okna. Chłopak zniknął, a ja nie wiedzieć czemu ucieszyłam się z tego. Znowu zawitałam do pokoju Elle, która rozmawiała przez telefon. Zapytałam ją o której wychodzimy, pokazała mi cztery palce więc nie wiem, ou nieważne. jest dwunasta, a jeżeli za 4 godziny to będzie szesnasta a samo cztery oznacza to samo. Brawo Josie za brak mózgu. Pomińmy to, usuńmy z życia, koniec. Mając 4 długie bite godziny skorzystałam z okazji obejrzenia jakiegoś filmu, bądź serialu. Zajęłam się Supernatural. Dochodziło do 4 a do mojego pokoju wtargnęła, dosłownie, Elle mówiąc, że musimy się zbierać. Niezbyt chętnie wstałam, założyłam swoją bluzę po tym czarne superstary i opuściłyśmy dom. Zatrzymałyśmy się na środku ulicy kiedy z wszystkich domów wokół zaczęli wychodzić ludzie.
-----------------------------------------------------------------------------------------
Jest pierwszy rozdział, pisząc go dostaję kurwicy, ponieważ "s" mi wypada z klawiatury na laptopie i muszę je co chwilę wkładać z powrotem. Jest dość krótki przynajmniej tak mi się wydaje, ale to wszystko na dobry początek.

prolog

Ostatni dzień szkoły. W ten pamiętny, upalny okropnie duszny dzień miałam wyjechać z rodzinnego domu, w którym mieszkałam sama już tak długo. Jedyna moja rodzina jest teraz na przedmieściach gdzieś przed Londynem. Pewnie wiodą swoje perfekcyjne życia z dala od problemów i w tym momencie pojawiam się ja. Złamana dziewczyna, bez czegokolwiek, tym bardziej osób, które kocham. Ciotka jest prawie paranoiczką, jej mąż, drugi jest niewyżyty i rucha sąsiadki, a ich córka jest nawet normalna, chociaż czuję, że jest adoptowana. Po przybyciu na te zjebane przedmieścia i pokazaniu mojego nowego pokoju i łazienki, mogłam choć na chwilę się odprężyć, przynajmniej tak myślałam. Nawet nie wiem jak bardzo się myliłam. Nie wyobrażałam sobie mieszkania tutaj przez kolejne długie lata mojego życia. Jak bardzo się wtedy myliłam.




















niedziela, 27 sierpnia 2017

bohaterowie

Josephine Hazel Hudson
17
13.11.1999


Harry Styles 
18
01.02.1999


Joe Rourke
17
26.10.1999

Ryan Summers
19
12.10.1997


Ellie Summers
17
23.05.2000


Lauren Clarke
(ciocia Josephine)
40


Matthew Clarke
(wujek Josephine)
43


Elle Clarke
(kuzynka Josephine)
17
18.06.2000

Ashley Tomphson
19
19.07.1998


Christoffer Schistad
20
03.01.1997


Louis Tomlinson
19
24.12.1997



Niall Horan 
17
13.09.1999


Liam Payne
18
29.08.1999


Sophie Vause
17
10.04.2000


Renee Parker
16
14.02.2001


Lily Addams
18
07.03.1999



Tak wiem, troszkę dużo bohaterów, ale chciałam uwzględnić większość:)
------------------------------------------------------------------------
Jo.xx.

|8|

*poniedziałek 5;50* Nie mogłam spać. Sięgnęłam po telefon i sprawdziłam portale społecznościowe. Moi dawni znajomi nie utrzymywali już ze m...