Była jakoś połowa stycznia, jak nie później. Niedawno mój związek z Joe się zakończył. Zdradził mnie, dla Ashley. Bolało, nadal boli. Chodzę tutaj do szkoły i nawet mi się podoba, nie licząc niektórych nauczycieli. Ruszyłam w kierunku mojej szafki. Ugh czemu ona jest obok Harrego. Nigdy nie miałam szczęścia. Rzuciłam niezbyt przyjazne spojrzenie na Joe i Ash. Jak ich widzę chce mi się rzygać. Bardziej niż jak patrzę na Harrego. Tak nadal go nie lubię, myślę że z wzajemnością. Na każdym kroku ubliżaliśmy sobie i nie zbliżaliśmy się do siebie na bliżej niż metr.
-Hudson - głęboki głos zza szafki rozproszył mnie na tyle, że jedna z książek mi spadła. Sięgnęłam po nią może przesadnie się schylając. Zamknęłam szafkę i zmierzyłam go wzrokiem.
-Styles - oparłam głowę o zimny metal szafki. - Jaki jest powód zachwycenia mnie rozmową z tobą? - prychnęłam sarkastycznie, na co on wywrócił oczami.
-Słuchaj rozmowa z tobą nie jest przyjemna, ale załatwmy to szybko. Mam do ciebie propozycję, której skutki mogą ci się spodobać - podparł swoją nogę oraz głowę o szkolne szafki.
-Zamieniam się w słuch - odparłam nawet na niego nie patrząc.
-Więc widzę z jaką nienawiścią patrzysz na Joe i Ash.
-Co to ma do rzeczy?
-Nie przerywaj starszym. Wracając Ashley jest jedyną dziewczyną jakiej nie zaliczyłem z naszego grona, nie licząc ciebie, Elle i Renee i mam na nią naprawdę wielką ochotę. Jedyną przeszkodą jest twój były chłoptaś, którego na pewno jeszcze kochasz i chcesz do niego wrócić. - w tym momencie wywróciłam oczami - więc teraz jest czas na moją propozycję, zakład czy cokolwiek. - głęboko westchnął - musimy udawać, że jesteśmy razem - wybuchnęłam śmiechem, takim że każdy patrzył na mnie jak na idiotkę.
-Styles pierwszy raz uważam, że jesteś cholernie zabawny. Najlepszy twój żart - nadal opanowywałam napad śmiechu, z wielkim trudem. Chłopak posłał mi zabójcze spojrzenie. Przygryzłam wargę, żeby znowu się nie roześmiać.
-Mówię poważnie i proszę cię opanuj się - spojrzałam na niego. Kurwa był przystojny, co bardzo utrudniało mi decyzję. Oczywiście, że chciałabym Joe z powrotem, ale nie wiem czy on jeszcze cokolwiek do mnie czuje. Z drugiej strony jakiekolwiek zbliżenie do Stylesa powoduje odruch wymiotny. Josie szybka decyzja.
-Dobra, zgadzam się - odparłam ciężko wzdychając. Styles wyciągnął rękę w geście zapieczętowania umowy. Niepewnie mu ją podałam. Chłopak pociągnął mnie za rękę zmniejszając przestrzeń między nami. Mogę już rzygać?
-Czekaj pod domem dzisiaj około 17 może, musimy obgadać parę spraw - jego denerwujące loki łaskotały mnie po policzku. Czy on pachnie bardziej brzoskwinią? O chuj tu chodzi? Styles gdzieś zniknął, a ja zajęłam się sobą.
-Heeeej suuuuko - usłyszałam męski głos nad moim ramieniem. Oczywiście, że to Niall.
-No siemaneczko gejuchu - odpowiedziałam lekko uderzając go w bok.
-Czy mi się zdawało czy ty właśnie rozmawiałaś z Harrym? - spytał głupio poruszając brwiami.
-Niestety, muszę ci to opowiedzieć - opowiedziałam mu to cholerne coś i dopiero do mnie dotarło co zrobiłam. - Niall boję się, czemu ja to zrobiłam, jestem pojebana, powiedz, że jestem, że to jest sen i ja tego nie robię - walnęłam głową w szafki, na co blondyn się zaśmiał. Stwierdziłam, że najlepiej pójść na lekcje. Po drodze minęłam Joe i Ash, posłałam im piękny uśmiech. Oboje strasznie się zmieszali co mnie bardzo bawiło.
-------------------------------------------------------------
17:00
Siedziałam przed domem zapatrzona w telefon, czekając na tego złamasa. Chyba powinnam przestać go obrażać. Chwilę później stał przed domem czekając aż do niego podejdę.
-Powiedz, że jeszcze nie muszę cię dotykać - westchnęłam ciężko, podchodząc bliżej.
-Spokojnie to dopiero jutro - odpowiedział również średnio zadowolony. Szliśmy w stronę parku, tego z tym ogromnym drzewem. Było zimno, ale do wytrzymania.
-Zimno ci? - spytał widząc jak pocieram swoje dłonie.
-Nie - odparłam chłodno. Styles wywrócił oczami, żeby mu nie wyleciały, te oczka.
-Wracając musimy sobie omówić parę spraw - już chciałam rzucić jakąś kąśliwą uwagę, ale w ostatniej chwili ugryzłam się w język.
-Słucham? - rzuciłam mu przelotne spojrzenie.
-Po pierwsze musimy zacząć używać swoich imion, tak wiem, że to trudne, ale wierzę, że dasz radę. Po drugie musisz przestać mieć odruch wymiotny na mój widok, a po trzecie postaraj się obrażać mnie trochę mniej.
-Wykonalne. Tylko, żeby nie było dziwnie, nie możemy być od razu razem. W końcu niezbyt się lubiliśmy przez ostatnie pół roku - westchnęłam. -Styles możemy pójść na jakąś kawę czy cokolwiek? - spytałam,bo naprawdę robi się zimno.
-Harry, i tak możemy - to nazywanie po imieniu jest denne. Po drodze weszliśmy do pobliskiej kawiarni. Chłopak przepuścił mnie w przejściu, na co subtelnie skinęłam głową. Nie mam zamiaru teraz przymilać się do niego. Usiedliśmy przy jednym ze stolików bliżej tyłu lokalu. Ściągnęłam kurtkę i szal, przewieszając je przez krzesło. Do naszego stolika podeszła niska, starsza kelnerka prosząc o zamówienie.
-Kawę, czarną bez cukru - złożyłam zamówienie i założyłam włosy za ucho.
-Espresso - odparł mój towarzysz a kobieta z miłym uśmiechem zniknęła.
-Naprawdę to wypijesz? - spytał z nutką kpiny w głosie. Na moje usta wkradł się sztuczny uśmiech.
-Jednym łykiem - uśmiech nadal nie schodził mi z twarzy. Chwilę później ta sama kobieta postawiła nasze kawy na stoliku. Tak jak obiecałam wypiłam ją jednym łykiem. Na końcu lekko się skrzywiłam.
-Muszę do toalety, przepraszam - szybko rzuciłam i prawie pobiegłam do łazienki. Zamknęłam za sobą kabinę. Zwymiotowałam całą kawę i resztki kanapki ze szkoły. Chyba choroba się nawraca. Nie może. Zanim wyszłam z toalety przemyłam twarz wodą. Cała energia ze mnie wyparowała i jedyne na co miałam ochotę to ciepłe łóżko.
-Długo ci to zajęło - odpowiedział kończąc swoje espresso.Wywróciłam oczami i zaczęłam ubierać kurtkę i szal. Po prostu wyszłam. Nie zwracałam uwagi na jakieś komentarze Stylesa. Gdy byłam już dalej, ktoś chwycił mnie mocno za nadgarstek.
-Musiałem za ciebie zapłacić - nie patrzyłam do niego, stałam tyłem.
-Oddam ci pieniądze - odburknęłam licząc, że mnie puści i pozwoli iść dalej. Oczywiście nic takiego się nie stało. Styles mocniej zacisnął dłoń wokół mojego wątłego nadgarstka.
-Nie chcę twoich pierdolonych pieniędzy, czemu wyszłaś Hudson? - odpowiedział dosyć agresywnie.
-To boli, proszę puść - pulsujący ból w okolicach nadgarstka nasilał się. Styles jakby wybudzony z transu puścił, a ja rozmasowałam obolałe miejsce.
-Chcę iść do domu, nie czuję się najlepiej - w końcu obróciłam się w stronę chłopaka. Jego twarz była jakby zamglona.
- Okej, odprowadzę cię - skinęłam głową i poszliśmy razem, ramię w ramię. Cisza i ciemność otaczały nas swoją obecnością. Byłoby to nawet przyjemne, gdyby nie to, że mój żołądek domagał się dużej atencji.
-Jesteś głodna? - spytał, zerkając na mnie kątem oka. Mocno przycisnęłam dłonie do brzucha.
-Nie - odpowiedziałam stanowczo. Nawet w tej ciemności mogłam dostrzec to jak wywraca oczami. Cieszyłam się, że nic nie odpowiedział. Dalej tak szliśmy, aż nie dotarliśmy do naszych domów.
Stanęliśmy naprzeciw siebie. Było czuć dziwne napięcie.
-Więc jutro wszystko zaczynamy - odparłam przeciągając. Nie mogę wymięknąć.
-Taa, poczekać za tobą jutro rano? - pokręciłam przecząco głową.
-Więc pa, chyba - ruszyłam w stronę domu nawet nie czekałam na odpowiedź. Zniknęłam za progiem domu, gdzie zatrzymała mnie Elle.
-Możesz mnie kryć? - spytała gorączkowo zakładając buty.
-Oczywiście, Ellie? Tracisz dziewictwo czy co, że się tak śpieszysz - zażartowałam, a Elle przygryzła wargę. - Nie wierzę, powodzenia - przytuliłam ją szybko i pobiegłam do mojego pokoju. Niedbale rzuciłam kurtkę i szal na oparcie krzesła. Odgarnęłam coraz to dłuższe włosy z twarzy i usiadłam na parapecie okna. Nadal to robię co wieczór od ponad pół roku. Styles również tam siedział. Otworzyłam okno, a chłopak powtórzył mój ruch.
-Dobranoc, Harry - powiedziałam dosyć głośno. Chłopak delikatnie się zaśmiał.
-Dobranoc, Hazel - odparł i oboje zamknęliśmy okna.
-----------------------------------------------------------------------------------------------
i kolejny rozdzialik wleciał:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz