poniedziałek, 28 sierpnia 2017

|1|

Stałam przed wejściem do domu totalnie osłupiała. Ręka, którą miałam mocno zaciśniętą na walizce niemiłosiernie się pociła, a ja sama drżałam. Nie, to nie z zimna bo było jakieś milion kurewskich stopni Celsjusza, ale ze strachu. Co jeśli tu nie pasuję? Nikt mnie nie polubi? Odrzuciłam te myśli na bok i prawie pewna siebie zapukałam do drewnianych drzwi. Bardzo szybko chciałam stamtąd uciec, ale zanim nawet bym to spróbowała, coś zaskrzypiało. W wejściu stała bardzo chuda i wysoka kobieta. Wymusiłam się na słaby, nerwowy uśmiech. Patrzyłam na nią, a ona na mnie w kompletnej ciszy. Jej wzrok był wręcz przeszywający, czułam przez to niemiły ucisk w żołądku.
-Ymm, wejdź kochana - przełknęła głośno ślinę wahając się. Skinęłam posłusznie głową i przekroczyłam próg mojego nowego domu. W nos od razu uderzył mnie zapach perfum ciotki, był cytrusowy, gryzący. Jednak sam zapach domu konsystował z świeżego drewna, lekko przypalonych naleśników i kwiatowego odświeżacza powietrza. Tak, jestem kinestetykiem, co wcale nie było fajne jak ktoś przed tobą dosłownie jebał. Szybko rozejrzałam się wokół domu, podobał mi się był przestronny i przytulny. Nawet nie wiem kiedy obok mnie stała długowłosa blondynka, muszę przyznać, że była śliczna. Mogła być w moim wieku albo młodsza. Ciotka Lauren lekko odkaszlnęła po czym znowu irytująco przełknęła ślinę. 
-Elle, to twoja kuzynka, będzie teraz z nami mieszkać - odparła prawie na jednym wdechu wyraźnie ukazując to, że jest spięta moją obecnością.
-Josephine Hazel Hudson, przypominam w razie gdyby ciocia zapomniała - kobieta wybałuszyla oczy na moją kąśliwą uwagę, a Elle próbowała powstrzymać lekki uśmiech.
-Ymm ja pójdę do salonu, tak do salonu - jąkała się unikając mojego wzroku. Po chwili zniknęła za jedną ze ścian.
-Wiesz gdzie będę spać i w ogóle?- spytałam a blondynka pokiwała ochoczo głową i pociągnęła mnie za rękaw mojej ulubionej bluzy.
Lubię cię, ale łapy precz.
Pociągnęłam tą nieszczęsną walizkę za sobą. Wydawała bardzo wkurwiający dźwięk uderzając o schody. Dziewczyna postawiła mnie przed jednymi z drzwi po prawej stronie długiego korytarza. Pomachała mi kluczykiem przed nosem na co wywróciłam oczami. Szybko odkluczyła drzwi i puściła mnie przodem. Postawiłam tę walizkę przy łóżku a sama się na nie rzuciłam. Elle nieśmiało na to zachichotała, po czym rzuciła mi klucz, który bez problemu złapałam jedną ręką. 
-Nieźle łapiesz - skinęłam głową w formie podziękowania - tutaj masz drzwi do łazienki i jeżeli będziesz chciała pogadać czy coś to drzwi na przeciwko są moje - odparła po czym puściła mi oczko i zniknęła za framugą drzwi. Jedyne czego teraz chciałam to dobrej drzemki i jeszcze lepszego filmu. Zdecydowanie wolę film. Z walizki stojącej obok łóżka wyciągnęłam laptopa. Stwierdziłam, że lepiej najpierw rozpakować wszystkie rzeczy. Ubrania włożyłam do wielkiej szafy, a mój wzrok powędrował na przestronne okno. Usiadłam na parapecie i wlepiłam wzrok na dom na przeciwko. Był prawie identyczny do tego, w którym teraz jestem. W takim samym oknie, w tym samym czasie siedział chłopak, pociągający jakiś napój z butelki. Na dworze było jasno, a promienie słońca zaślepiły mi widok. Odeszłam od okna i rozpakowałam walizkę do końca. Wzięłam też swoją ulubioną poduszkę, bez której nie zasnę. Rzuciłam ją niedbale na łóżko, nigdy nie byłam typem dziewczyny, która miała wieczny porządek. Stanęłam na środku pokoju ciężko wzdychając. Bardzo brakuje mi moich przyjaciół. Rozmów, normalnych, naturalnych rozmów o największych gównach. Potrzebowałam takich rozmów. Bez namysłu przeszłam na drugą stronę korytarza i lekko nacisnęłam klamkę, która dosyć głośno zaskrzypiała. 
-Muszę z kimś rozmawiać, proszę - powiedziałam bardzo poważnie. Elle siedziała na łóżku. Cały jej pokój był biały, calusieńki. Wydaje mi się, że był odrobinę mniejszy od tego, w którym muszę teraz mieszkać. Dziewczyna przesunęła się robiąc mi miejsce na łóżku. Zajęłam jego połowę i podciągnęłam kolana do brody.
-Mów wszystko to co ci leży na duszy, możesz mi zaufać - posłała mi jeden z tych pocieszających, szczerych uśmiechów.
-Nie wiem czy wiesz czemu tutaj jestem, więc dlatego, że niedawno zmarła moja babcia, która była dla mnie najbliższą osobą, a co za tym idzie musiałam się przeprowadzić tutaj. Nie miałam żadnego pełnoletniego opiekuna, a wy jesteście moją jedyną rodziną. Kazali mi się tutaj przenieść - Elle cały czas słuchała mojej nieskładnej opowieści. 
-A co z twoimi rodzicami? - wypaliła, a w moje oczy zaszkliły się, ale przecież ja nie płaczę, nie mam łez. Jestem twarda. Najtwardsza z nich wszystkich. Uśmiechnęłam się słabo nim odpowiedziałam mojej kuzynce.
-Nie ma ich, po prostu zniknęli - tylko tyle powiedziałam i tak to była prawda. Z dnia na dzień wyparowali w powietrzu. Dziewczyna lekko się wzdrygnęła.
-Nie chcę o tym rozmawiać, porozmawiajmy o czymś fajnym, jak seriale - powiedziałam - oglądasz jakieś? 
-Orange is The New Black,Gra o Tron, The Walking Dead, Supernatural, nie wiem co jeszcze - odparła a ja się uśmiechnęłam 
-Też je oglądam - powiedziałam i tak zaczęła się paru godzinna rozmowa o jedynie paru serialach. Śmiałyśmy się w najlepsze rozmawiając o przystojnych aktorach.
-Chciałabym przelecieć Kita - odpowiedziałam a Elle lekko posmutniała.
-Nigdy jeszcze tego nie robiłam - ściszyła głos. Posłałam jej uspokajający uśmiech - A ty z kim to robiłaś pierwszy raz, boli? - spytała na co cicho parsknęłam śmiechem.
-Z najlepszym przyjacielem, tylko dlatego, bo chciałam chłopaka, który nie pieprzy dziewic i nie, nie bolało, było przyjemne - zaśmiałam się na własne słowa.
-Nie było dziwnie ci robić tego z najlepszym przyjacielem?- ponownie zadała pytanie.
-Nie, chociaż na początku może trochę - moją wypowiedź przerwał donośny męski głos wołający nas na kolację. Zeszłyśmy siadając obok siebie i zajadając się lekką sałatką, z czego się ucieszyłam, bo nie lubię dużo jeść. Po zjedzeniu poszłyśmy do pokoju w którym mam spać. 
-Josephine... - nienawidzę swojego pełnego imienia, więc szybko jej przerwałam
-Jo, Josie cokolwiek tylko nie Josephine - głośno westchnęłam, a Elle się uśmiechnęła.
-Więc Josie jutro wychodzę z przyjaciółmi i chciałabym, żebyś wyszła z nami? - odparła pytająco. Pokiwałam głową i wysiliłam się na słaby uśmiech. 
-Więc ile nas wtedy tam będzie? - spytałam zapobiegawczo. Elle liczyła na palcach, co nie powiem rozśmieszyło mnie.
-14 razem z tobą, w końcu będzie parzyście - lekko się zaśmiałyśmy po czym blondynka wróciła do swojego pokoju. Mój wzrok znowu powędrował do tego wielkiego okna. Chłopak z naprzeciwka właśnie zrobił to samo co ja, czyli usiadł na parapecie. Miał zapalone światło w pokoju, tak samo jak ja. Patrzyłam się przed siebie, on też. Liczę, że to nie jest jeden z tych moich dziwnych snów. Ale akurat one są naprawdę pokurwione. Zeskoczyłam z parapetu i postanowiłam, że nadszedł czas na prysznic. Zanim weszłam do łazienki, rzuciłam okiem na przeciwległe okno. Chłopak nadal siedział na parapecie. Odsunęłam okno z myśli i zajęłam się gorącym prysznicem, którego tak bardzo teraz chciałam. Uwielbiam jak gorąca woda wręcz otula moją skórę. Po długich 10 minutach wyszłam z pod prysznica, a nieprzyjemne zimno uderzyło we mnie. Szybko otuliłam się ręcznikiem. Spojrzałam na zaparowane lustro i lekko przetarłam je dłonią. Moje mokre włosy opadały swobodnie na ramiona dosięgając połowy pleców jak nie lepiej. Lubiłam patrzeć jak moje włosy rosną. Zawsze miałam je długie, łatwiej było nimi zasłaniać rzeczy np. twarz. Nie lubiłam swojego wyglądu twarzy, sylwetki. Nigdy nie miałam wysokiej samooceny. Przestałam patrzeć się w to durne lustro i usiadłam na skraju łóżka, które było dosyć wygodne i duże. Chwyciłam swój telefon i podłączyłam się do wifi. Prześledziłam wszystkie portale społecznościowe Elle i sama sprawdziłam co u moich znajomych. Ściągnęłam z siebie ręcznik i powoli przebierałam się w piżamę kiedy zobaczyłam, że w przeciwnym oknie siedzi chłopak, nadal ten sam, nadal w tej samej pozycji. Brawo Josie za nie zasunięcie zasłon. Szybko i może trochę zbyt gwałtownie je zasłonęłam i już myślałam, że spadną. Czułam się niekomfortowo w nowym miejscu, zresztą jak zwykle. Niezbyt ładnie położyłam się na łóżku przykrywając swoje ciało pod warstwą kocy. Nie było wcale ciepło w nocy chociaż był już początek lata. Zasnęłam z myślą poznania jutro dodatkowych 12 osób. Znowu poczułam się tak jak przed domem, na początku tego dnia. 
-------------------------------------------------------------------------------------
-Śniadanie! - donośny, dosyć piskliwy kobiecy głos dudnił w moich uszach kiedy próbowałam zaczerpnąć resztek snu. Leniwie wstałam, nawet nie fatygując się na przeczesanie włosów, czy przebranie się. Na stole w jadalni stał talerz, na którym piętrzyła się niewielka piramidka stworzona z kanapek z serem. Zajęłam swoje miejsce i zjadłam 2 kanapki czując się niesamowicie przejedzona. Wypiłam gorącą herbatę, parząc sobie przy okazji język i podniebienie, ale była naprawdę pyszna. 
-Bardzo dobre, dziękuję - odparłam uprzejmie z uśmiechem na ustach na co ciocia wyraźnie się zdumiła, ale również się uśmiechnęła. Wróciłam do pokoju i opadłam na łóżko. Ile to miało kalorii? To pytanie kłębiło się w mojej głowie. Tak miałam kiedyś anoreksję, ciągłe niejedzenie było moim przyzwyczajeniem. Nawet teraz przyłapuję siebie na myśleniu o zjedzonych kaloriach. Może to chore, ale ta choroba nigdy nie minie, zawsze zostaje coś w psychice. Mi to właśnie zostało. Spojrzałam na swoje nogi, zagojone blizny po paru upadkach, oraz dosyć duże znamię na biodrze. Powoli podnosiłam się z łóżka i otwierałam drzwi tej wielkiej szafy, która świeciła pustkami. Wyciągnęłam z niej czarne rurki oraz tego samego koloru bluzkę z krótkim rękawem, ale na wszelki wypadek wyciągnęłam też za dużą bluzę koloru UWAGA! czarnego. Tak wiem w chuj dużo kolorów, ale no taki mój image. Więc nawet się ucieszyłam kiedy zobaczyłam, że mój pokój jest ciemnoszary. Przebrana już odsłoniłam zasłony i ku mojemu zdziwieniu po godzinie 11, na przeciwległym parapecie siedział znowu ten chłopak. 
Czy on nie ma lepszych zajęć do chuja?
Tak lubię przeklinać. Szybko odsunęłam się od okna i poszłam rozczesać moje włosy. Zostawiłam je rozpuszczone. Dodaje mi to uroku, ponoć. 
-JOSIE! - Elle darła się z drugiego pokoju, a ja poczłapałam w kierunku drzwi naprzeciwko. 
Uchyliłam je i powoli weszłam do pokoju. Stanęłam na jego środku, krzyżując ręce na piersiach patrząc na blondynkę wzrokiem "No dalej"
-Bo nie wiem w co się ubrać, pomóż - spojrzała na mnie wzrokiem smutnego szczeniaka, skąd wiedziała, że to na mnie zawsze działa? 
-No dobra co masz? - pokazała mi chyba z 3 stroje z czego wybrałam ten. Uśmiechnęłam się sama do siebie, dziewczyna wyglądała cholernie dobrze.
-Tak w ogóle zapomniałam wczoraj pytać ile masz lat Jo? - odwróciła głowę w moją stronę, kiedy robiła sobie makijaż. Opierałam się o jej bialusieńką ścianę ubrana cała na czarno, musiało to śmiesznie wyglądać. 
-17, jeszcze - powiedziałam to bardziej niemiło niż myślałam, że powiem. Nawet mój głos nie był melodyjny ani dźwięczny, on był po prostu normalny tylko z chrypką, wieczną. 
-Oh, ja też niedawno kończyłam - odpowiedziała z lekkim uśmiechem. Opuściłam pokój bez słowa i zajęłam się swoją twarzą. Nałożyłam korektor na większe niedoskonałości, tusz do rzęs oraz pomalowałam brwi. Tak nie nakładam tony tapety, dla mnie to po prostu obrzydliwe. Spojrzałam na swoje odbicie w dużym pionowym lusrze. Od góry do dołu. Lekko westchnęłam i znowu mój wzrok powędrował do tego nieszczęsnego okna. Chłopak zniknął, a ja nie wiedzieć czemu ucieszyłam się z tego. Znowu zawitałam do pokoju Elle, która rozmawiała przez telefon. Zapytałam ją o której wychodzimy, pokazała mi cztery palce więc nie wiem, ou nieważne. jest dwunasta, a jeżeli za 4 godziny to będzie szesnasta a samo cztery oznacza to samo. Brawo Josie za brak mózgu. Pomińmy to, usuńmy z życia, koniec. Mając 4 długie bite godziny skorzystałam z okazji obejrzenia jakiegoś filmu, bądź serialu. Zajęłam się Supernatural. Dochodziło do 4 a do mojego pokoju wtargnęła, dosłownie, Elle mówiąc, że musimy się zbierać. Niezbyt chętnie wstałam, założyłam swoją bluzę po tym czarne superstary i opuściłyśmy dom. Zatrzymałyśmy się na środku ulicy kiedy z wszystkich domów wokół zaczęli wychodzić ludzie.
-----------------------------------------------------------------------------------------
Jest pierwszy rozdział, pisząc go dostaję kurwicy, ponieważ "s" mi wypada z klawiatury na laptopie i muszę je co chwilę wkładać z powrotem. Jest dość krótki przynajmniej tak mi się wydaje, ale to wszystko na dobry początek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

|8|

*poniedziałek 5;50* Nie mogłam spać. Sięgnęłam po telefon i sprawdziłam portale społecznościowe. Moi dawni znajomi nie utrzymywali już ze m...