piątek, 15 września 2017

|6|

Dzisiaj drugi dzień mojego "związku" ze Stylesem. Ciężko mówić mu po imieniu. Obudziłam się rano, później niż zwykle. Na stoliku obok łóżka stała ciepła herbata i bułka z serem i pomidorem, którą szybko zjadłam. Nie miałam nawet odruchu wymiotnego. Jest dobrze. Wstałam i od razu ruszyłam do łazienki przy okazji zabierając ubrania. Stara Jo wraca, jeśli chodzi o ubrania oczywiście. Nie miałam dzisiaj dużo czasu więc nałożyłam lekki makijaż i przeczesałam lekko włosy, zostawiłam je rozpuszczone. Spojrzałam na godzinę w telefonie. Za 10 minut powinnam być w szkole. Szybko zabrałam plecak i wyszłam z domu jak poparzona. W wejściu minęłam się z Elle, która jest teraz chora i skubana nie musi chodzić do szkoły. Zdążyłam, ale prawie się spóźniłam w korytarzy widziałam już Stylesa, Horana, zakochaną parkę tfu i jeszcze kilka osób z naszej grupy. Od razu przywitałam się z Niallem. O ile można to nazwać przywitaniem, wskoczyłam mu na plecy.
-Japierdole Josie - krzyknął trzymając mnie na swoich plecach.
-Wyrażaj się - zdzieliłam go w głowę i ostatecznie z niego zeszłam. Oboje się zaśmialiśmy. Momentalnie za mną pojawił się Styles. Westchnęłam głośno.
-Hej - uśmiechnął się do mnie. Skinęłam głową w celu pokazania mu tego, że nie będziemy tutaj rozmawiać. Odeszliśmy parę kroków.
-Teraz powinnaś mnie przytulić czy coś - zaśmiał się, a ja skarciłam go wzrokiem.
-Wybiorę opcję czy coś - uśmiechnęłam się fałszywie. Brunet przeskanował mnie wzrokiem.
-Znowu wracamy do ubierania worków - pokręcił głową i chwycił mnie w talii. Chcąc nie chcąc położyłam swoje ręce na jego torsie. Styles lekko mnie przytulił.
-Mam lekcję, narka - powiedziałam i będąc już tyłem do niego pokazałam mu znak pokoju. Lekceważąco, pięknie.
-Mamy razem lekcje - krzyknął zza mnie. Nadal szłam, chociaż w myślach uderzyłam się z dłoni w głowę. Wparowałam do klasy od chemii równo z dzwonkiem. Zajęłam swoje miejsce prawie na tyle klasy. Siedziałam sama, dopóki pewna osoba nie postanowiła się przysiąść.
-Hej - nie miałam ochoty go oglądać, a tym bardziej siedzieć tak blisko niego.
-Zgubiłeś swoją nową dziewczynę? A w sumie nie taką nową - powiedziałam drwiąco.
-Boże Jo nie rób scen - usiadł w końcu. -Chciałem pogadać, masz dzisiaj czas?
-Nie, wychodzę z Harrym, po treningu - uśmiechnęłam się mimowolnie i zajęłam się swoimi notatkami.
-Coś jest między wami? - spytał po chwili.
-Jakby cię to obchodziło - wyminęłam pytanie.
-Obchodzi, ty mnie obchodzisz i dałbym sobie rękę uciąć, że jeszcze kilka dni temu mogłabyś wydrapać mu oczy - nadal mogłabym, ale to nieważne, prychnęłam. Joe próbował chwycić moją dłoń, lecz szybko ją zabrałam. Kilka ławek przede mną, po drugiej stronie siedział Styles z Niallem. Co do chuja? Nasze spojrzenia się spotkały i mogę przysiąc, że brunet puścił mi oczko. Słyszał wszystko. Lekcja przebiegła okropnie, a to, że musiałam siedzieć z Joe wcale nie pomagało. Wychodząc z klasy poczułam dużą, zimną rękę na swoim nadgarstku.
-Zapraszasz mnie na randkę, rozmawiając z Joe? - uśmiechnął się. Jezu ale on się szczerzy cały czas.
-Najwidoczniej - podniosłam palec wskazujący ostrzegawczo - i to nie jest randka.
-Tak, tak oczywiście - posłałam mu karcące spojrzenie, a on uniósł ręce w geście obronnym. Uśmiechnęłam się, nawet nie fałszywie. Może jednak jest chociaż trochę zabawny. Reszta lekcji nie była najgorsza, jakoś przeżyłam. Teraz musiałam iść na ten przeklęty trening. Skierowałam się na dosyć dużą salę gimnastyczną. Chłopacy już tam byli w tłumie zobaczyłam Stylesa i Joe. Popatrzyłam na trybuny. Siedziała już na nich ukochana mojego byłego. Usiadłam jak najdalej od niej, co mój "chłopak" zauważył i lekko się zaśmiał. Podszedł szybko do mnie zanim przyszedł trener.
-Bądź po mnie o 18 - powiedziałam z uśmiechem. Ugh jak ja nienawidzę tego udawania.
-Ok. Teraz dasz mi buziaka na szczęście? - westchnęłam, ale wstałam, położyłam jedną rękę na jego ramieniu i złożyłam krótki pocałunek na jego policzku, ale w ostatniej chwili on odsunął lekko głowę, tak, że moje usta prawie dotknęły jego. Pokręciłam głową.
-Rozumiem, że jesteś bardzo sfrustrowany seksualnie, ale "lubimy" - tak, zrobiłam cudzysłów w powietrzu. - się dwa dni.
Styles się zaśmiał.
-Dzięki za buziaka Josie - przybliżył swoją twarz do mojego ucha. - Jak wszystko pójdzie dobrze to już niedługo będę całował Ash
-Jesteś obrzydliwy - wykrzywiłam twarz w dziwny grymas.
-Jesteś urocza - znowu się uśmiechnął. W końcu przyszedł ich trener za co naprawdę dziękowałam Bogu. Ash nie była zbyt zainteresowana 22 chłopakami biegającymi za piłką, zresztą ja też. Ale ona bardziej to okazywała, nawet nie raczyła spojrzeć na Joe, który sobie nieźle radził. Wyglądał dobrze, nawet okropnie spocony. Tak on na pewno był jednym z najprzystojniejszych chłopaków jakich znałam. Jednak nie patrzyłam na niego długo, moją uwagę przykuła burza loków Stylesa. Tak, niestety on też był przystojny, nawet nie wiem czy nie bardziej niż Joe. Różnili się od siebie, byli totalnie inni. Temperamentem, charakterem i wyglądem, nawet podejściem do świata i do ludzi. Styles był przygodowy, ciekawski i definitywnie zmienny, Joe był tego totalnym przeciwieństwem. Skupiłam całą swoją uwagę na loczku. Był w to dobry. Ugh on nie może mi się podobać. Josie pamiętaj, Joe miał być twoją miłością forever. Nie powiem, że żałuję bycia na tym treningu, bo tak nie jest. Kiedy pod koniec wszyscy ściągnęli swoje koszulki nie wiedziałam gdzie patrzeć. Ashley, w końcu zwróciła uwagę na to co się dzieje. Jezu pustostan. Mój wzrok zatrzymał się na Joe, brakowało mi jego mocnych ramion oplatających mnie kiedy nie mogłam spać. Jednak na dłużej zawiesiłam oko na wytatuowanym torsie i rękach. Styles. Pasowało mu to, cholernie. Dlaczego on nie może być brzydszy? Nawet nie zorientowałam kiedy stał obok mnie.
-Halo Josieeeeeeeeeee - przyłożyłam rękę do jego ust, żeby się w końcu zamknął. Nie spodziewałam się jednak tego, że ją poliże.
-Mówiłam już, że jesteś obrzydliwy? - Uśmiechnął się, a ja wytarłam rękę w spodnie.
-Tak, jakąś godzinę temu i to urocze, że wycierasz moją ślinę w twoje spodnie - wyciągnął rękę, a ja ją chwyciłam przy okazji wywracając oczami. Wyszliśmy z sali i poczekałam za Stylesem, kiedy był w szatni. Ashley patrzyła na mnie jakby miała mnie zabić, więc się uśmiechnęłam. Na szczęście chłopak wyszedł z szatni pierwszy. To chyba pierwszy i jedyny raz kiedy cieszę się na jego widok.
-Idziemy? - spytałam z niewymuszonym uśmiechem. Chłopak przytaknął również się uśmiechając. Położył swoją dłoń na mojej talii. Zapewne jej nie poczuł przez grubą bluzę.
-Podwieźć cię? - spytał kiedy zatrzymał się przy swoim aucie.
-Ta, możesz - odpowiedziałam lekko opierając się o drzwi samochodu.
-To wsiadaj - zrobiłam jak powiedział. Usiadłam się wygodnie, kładąc plecak pomiędzy nogami.
-Co dzisiaj będziemy robić? - spytałam studiując profil jego twarzy. Kąciki jego ust powędrowały ku górze pokazując dołeczki.
-No ty coś wymyśl, w końcu ty zaproponowałaś tą randkę - odparł, wiem jaką czerpie z tego satysfakcję. Zwyrol.
-Przyjdziesz po mnie, pójdziemy do sklepu, kupimy jedzenie i w ogóle, pójdziemy do mnie i coś obejrzymy, co ty na to? - odwróciłam się całym ciałem w jego stronę i wpatrywałam się w jego żuchwę. Przez moment chciałam ją dotknąć, ale szybko odgoniłam tę chęć.
-Idealnie, będę po ciebie o 18, do zobaczenia - powiedział i wysadził mnie pod domem. W wejściu zdjęłam buty, nawet nie zauważając Elle.
-Czy ty wysiadłaś z auta Harrego? - stała oparta o ścianę z rękami założonymi na piersi.
-Yyyy... tak? - odpowiedziałam chcąc jak najszybciej pójść do pokoju.
-OMÓJBOŻE czekaj - szła za mną po schodach, aż do mojego pokoju.
-Elle słuchaj mam godzinę na ogarnięcie się i chcę wyglądać dosyć ładnie więc - powiedziałam, a ona tylko weszła, zamknęła drzwi i rozsiadła się na łóżku. Westchnęłam i otworzyłam szafę. Pokazałam się jej w chyba 5 różnych zestawach, a ona oczywiście wyszukała coś sama.
-Ubierz to, nie krępuj się - nie miałam czasu się z nią kłócić i przebrałam się w przyszykowane przez nią ciuchy. Jak ona to robi, zawsze jak mi pomoże to wyglądam dobrze. Nie powiem, że byłam na nią o to zła.
-Wiesz, jesteś moją najlepszą przyjaciółką, zaraz po Niallu, on jest moją siostrzyczką - zaśmiałam się, to samo zrobiła Elle i mnie przytuliła - Ogarnę się do końca - pomachałam lekko.
Weszłam do łazienki nie poprawiałam makijażu nie muszę być dla niego ładna, wystarczy dla siebie, Włosy związałam w coś co przypominało chociaż w pewnym stopniu koka. Powoli dochodziła 18. Zeszłam na dół i ubrałam swoje czarne old skoole. Na siebie zarzuciłam gruby czarny płaszcz i tego samego koloru szal. Równo o 18 Styles stał pod drzwiami.
-Możemy jechać? - spytał, a ja tylko przytaknęłam. Usiadłam wygodnie na miejscu pasażera.
-Jaki film oglądamy?  - spytał
-Nie wiem, nie myślałam o tym jeszcze, horror, no chyba że wolisz jakieś urocze - dźwięk rzygania - romansidło - parsknęłam.
-Horror brzmi nieźle - odwrócił głowę w moją stronę i się uśmiechnął. Ma ładny uśmiech. Josie nie pomyślałaś o tym. Chwilę później byliśmy już w sklepie. Chłopak chwycił wózek i wrzucaliśmy do niego wszystko na co mieliśmy ochotę. Znalazła się nawet butelka wódki. Byliśmy pełnoletni więc nie było problemu. Wróciliśmy do mnie. Jak zawsze zdjęłam buty, kurtkę i szal. Styles również zdjął buty i kurtkę.
-Jestem w domu! - krzyknęłam z dołu. Zazwyczaj miałam w zwyczaju informować resztę tak jak teraz. Na górze schodów stała Elle.
-Dob... Hej Harry - Przejechałam dłonią po twarzy.
-Nie lubisz mnie, nie musisz się witać - powiedział i ruszył za mną po schodach. Wymijając Elle posłałam jej zabójcze spojrzenie. Weszliśmy do mojego pokoju.
-Tak, to wygląda jak twój pokój, jeszcze powinien być czarny - zaśmiał się i odstawił dwie ciężkie siatki na podłogę.
-Och, zamknij się - przewróciłam oczami i odwróciłam się, żeby zasłonić okno. Styles leżał na łóżku i patrzył się w sufit.
-Tak czuj się jak w domu, cokolwiek - powiedziałam wyciągając jedzenie z siatek i rzucając nim w chłopaka. Włączyłam laptopa i poszukałam jakiś horror. Położyłam się obok Stylesa w kompletnie ciemnym pokoju, który jedynie oświetlał blask laptopa. Otworzyłam paczkę żelków. Jadłam dosyć dużo. Gdzieś w środku filmu zaczęłam się bać jak cholera. Kurwa, czułam jakby całe moje ciało drżało i moje życie wisi na jednym, krótkim jebanym włosku. Chyba Styles to zauważył. Niezbyt pewnie założył swoją rękę na moje ramię. Mocno zacisnął na nim palce. Nie bolało. Nie wiem dlaczego, ale dziwne przeczucie podpowiadało mi, że to co robię jest złe. W końcu jestem w domu, nikt nas nie widzi nie musimy udawać, ale tego chciałam w tym momencie. Nie myślałam o odzyskaniu Joe. Powoli przybliżałam się do Harrego, aż w końcu położyłam głowę na jego torsie. Chłopak oparł podbródek o moją głowę. To było przyjemne. Nigdy nie robiłam tak z Joe. Nasz związek był bardziej przyjaźnią i mi to odpowiadało, ale brakowało mi takich czułości. Harry był inny. Potrzebował jej, Joe nawet się tego wypierał. Ograniczał się do pocałunków i przytulania, chociaż wolał się pieprzyć. Leżąc na chłopaku strach przeminął, ale zaczęłam kwestionować swoje wybory. Czemu się na to zgodziłam? Co się stanie jak do niego coś poczuje? Nie poczuję. Josie nawet  tym nie myśl, to się nie stanie. Nie skupiałam się w ogóle na filmie. Myślałam. Nawet nie zauważyłam kiedy się skończył.
-Josie, film się skończył - zerwałam się na równe nogi. Zjedliśmy całe jedzenie, nieźle. Ale została jeszcze jedna rzecz. Wyciągnęłam wódkę. Otworzyłam butelkę i bez żadnego popicia wypiłam łyka prosto z butelki. Harry lekko się zaśmiał.
-Daj mi też - powiedział zabierając mi alkohol. Upił dużego łyka. Piliśmy szybko, na zmianę i tak po pół godziny butelka była pusta, a my byliśmy najebani.
-Harry - ledwo wypowiedziałam jego imię śmiejąc się przy tym.
-Pierwszy raz się przy mnie śmiejesz, jezu jakie to urocze - sam się zaśmiał. Wstawałam z podłogi z bardzo dużym trudem. Aż w końcu upadłam, ale nie na twardą podłogę, ale w silne ramiona. Harry trzymał mnie mocno, nawet pod wpływem alkoholu. Uśmiechnęłam się.
-Możesz mnie już postawić bohaterze - zaśmiałam się, klepiąc go po bicepsie pokrytym tatuażami.
-Jak sobie życzysz - stałam już na nogach, chociaż wciąż trzymałam go za ramiona.
-A teraz możemy się trochę poprzytulać, proszę? - czemu ja go o to proszę? Nieważne.
-Tak, oczywiście - rozłożył ręce, a ja mocno przywarłam do niego. Zamknął mnie w swoich objęciach. Było mi przyjemnie.
-Joe nie lubił się przytulać, ewentualnie całować, jedyne co lubił to mnie pieprzyć - bolało mnie to, w jak bardzo przedmiotowy sposób on mnie traktował.
-Przykro mi to słyszeć - zaśmiałam się.
-Nie jest tak, nie lubisz mnie zapomniałeś? Sam taki jesteś, też lubisz pieprzyć laski - odsunął mnie od siebie i spojrzał pytającym wzrokiem.
-Josephine Hazel Hudson lubię cię. Polubiłem w każdym razie.
-Nie chcę tego zakładu, wycofuję się - powiedziałam i znowu usiadłam na podłodze, chwytając swoją głowę w dłonie.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
DŁUGI ROZDZIAŁ!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

|8|

*poniedziałek 5;50* Nie mogłam spać. Sięgnęłam po telefon i sprawdziłam portale społecznościowe. Moi dawni znajomi nie utrzymywali już ze m...